Przed dużymi turniejami polscy kibice często żartowali, że nasza kadra gra: mecz otwarcia, mecz o wszystko i na koniec mecz o honor. Jeszcze przed startem mistrzostw Europy w Niemczech ze względu na piekielnie ciężką grupę wszyscy postawili na nas krzyżyk. W niedzielnym spotkaniu z Holandią Biało-Czerwoni pokazali się jednak z bardzo dobrej strony i na pewno oczekiwania względem kadry Michała Probierza, nawet mimo porażki 1:2 odrobinę wzrosły.
A co po końcowym gwizdku mówili nasi reprezentanci?
– Ten mecz miał różne fazy. Były momenty, że byliśmy groźni i były takie, gdy Holandia nas zamykała. Spokojnie do tego podchodzimy. Ważne, że od początku graliśmy agresywnie i wysoko. Zabrakło trochę cwaniactwa. Generalnie mieliśmy momenty na prawdę niezłe. Potrafiliśmy się dłużej utrzymywać przy piłce i zamykać chwilami Holendrów. Szkoda, że remisu nie udało się dowieźć. Mogę podziękować kibicom, że nas wspierali. Szkoda, że ta pierwsza bramka tak łatwo wpadła. Kwestia lepszego rozegrania i byłoby inaczej – ocenia Michał Probierz na antenie TVP Sport.
Selekcjoner Biało-czerwonych zapewnia też, że jego sztab wyciągnie wnioski ze starcia z Holandią i zrobi wszystko, żeby sprawić radość kibicom w piątek.
– Postaramy się w następnym meczu dalej tak dobrze grać. Oglądaliśmy ostatnie mecze i chcieliśmy się dłużej utrzymywać przy piłce. Zabrakło nam trochę jakości w tych decydujących momentach. W szatni powiedzieliśmy zawodnikom, że w ten sposób chcemy grać i dalej będziemy podążać tą drogą. Mamy kolejny mecz z Austrią i chcemy ten mecz wygrać by dalej walczyć w turnieju – dodaje trener Probierz.
W ataku nie było tym razem Roberta Lewandowskiego, nie było Arkadiusza Milika, ale był Adam Buksa, który dał nam niespodziewanie prowadzenie. – Holandia prowadziła grę, ale mieliśmy swoje bardzo dobre sytuacje po stracie bramki. Szkoda, że kończymy mecz z zerowym dorobkiem punktowym. Zagraliśmy dobry mecz, ale tutaj liczą się punkty. Nie składamy broni mamy jeszcze dwa mecze. Głowy do góry i walczymy dalej. Regenerujemy się i jedziemy do Berlina na kolejny mecz. Mam mieszana uczucia co do gola. Najpierw euforia, a teraz jest mi po prostu przykro, że nie udało się tego meczu wygrać – wyjaśnia podczas rozmowy z TVP Sport autor gola dla reprezentacji Polski.
Od pierwszej minuty na boisku niespodziewanie pojawił się Bartosz Salamon. Jak on widział starcie z Holendrami? – Taki wynik w takich okolicznościach boli. Fakt, że prowadziliśmy 1:0, graliśmy z topowym rywalem, że był to mecz otwarcia to zasłużyliśmy na coś więcej. Piłka nożna to gra detali i to zadecydowało. Nie chciałbym żeby drużyna straciła pewność siebie. Czuję się winny utraty drugiej bramki. Jeśli spojrzę na moich kolegów to każdy zagrał dobry mecz i myślę, że jako zespół będziemy jeszcze lepsi. Przy bramce napastnik nadepnął mi na stopę i będę miał badania. Zobaczymy co z tego wyjdzie – zastanawia się obrońca Lecha Poznań przepytywany przez TVP Sport.
Świetnie w bramce spisywał się Wojtek Szczęsny, ale golkiper Juventusu przyznał, że Holandia bardziej zasłużyła na wygraną, chociaż nieznacznie.
– Rywale byli zespołem troszkę lepszym od nas. Te detale w końcówce meczu zrobiły różnicę. Z wyniku nie jestem zadowolony, ale z tego jak ta drużyna wyglądała jestem dumny. Na tych młodych zawodników po prostu dobrze się na nich patrzy. Mamy na tyle zwariowanego trenera, który uważa, że możemy grać piłką z Holandią i faktycznie w to uwierzyliśmy. Nigdy na dużych turniejach nie potrafiliśmy grać w ten sposób. To jest coś co na pewno pozwala wierzyć w reprezentację w kolejnych meczach. Jakość Holandii po prostu jest bardzo wysoka, ale mimo wszystko było bardzo blisko żeby wywieźć punkt – powiedział Wojciech Szczęsny w rozmowie z TVP Sport.
Jak mecz oceniają rywale?
Po końcowym gwizdku selekcjoner „Pomarańczowych” Ronald Koeman przyznał, że jego drużyna wcześniej powinna zdobyć drugiego gola.
– Już po godzinie powinno być 4:1 dla nas. Graliśmy bardzo dobrze, ale nie mogliśmy znaleźć drogi do bramki. Było groźnie, ale w końcówce dopisało nam szczęście i jednak strzeliliśmy gola na 2:1. Myślę, że końcowy wynik poprawi naszą pewność siebie. Nie martwiłbym się naszą nieskutecznością. W dwóch spotkaniach towarzyskich zdobyliśmy osiem bramek. To była różnica, tym razem nie mogliśmy wpisać się na listę strzelców. Gdybyśmy po godzinie mieli na koncie cztery trafienia, to wszyscy mówiliby, że jesteśmy na poziomie reprezentacji Niemiec – wyjaśnia Koeman.
Teraz jego drużyna zmierzy się z wielkim faworytem Francją, z którą dwukrotnie przegrywała w eliminacjach. – To będzie zupełnie inne spotkanie. Francja na pewno ma więcej jakości niż Polska, grają innym stylem, a przestrzenie na boisku też będą gdzie indziej. To spotkanie również będziemy chcieli wygrać i tylko na tym się w tym momencie skupiamy – zapewnia Cody Gakpo.