Poważnie osłabiony Górnik, nie dał rady przeżywającemu poważne problemy ŁKS. Błędy w defensywie i słaba skuteczność łęcznian sprawiły, że gospodarze zwyciężyli 4:2. Choć podopieczni Grzegorza Wesołowskiego, byłego szkoleniowca Hetmana Zamość, w ciągu ośmiu dni rozegrali przecież trzy spotkania.
Nie mają pieniędzy, aby dojeżdżać na treningi, a my nie mamy za co pojechać na następne spotkanie.
Ale pomimo złego klimatu, to oni dyktowali warunki na boisku.
– Bo mamy kłopoty kadrowe – tłumaczy trener przyjezdnych Tadeusz Łapa. – To jedna z najważniejszych przyczyn naszej porażki. Nie da się zastąpić dwóch środkowych obrońców i bramkarza. Niestety, dzięki temu przewaga wzrostu była po stronie rywala. A najlepszym tego przykładem była sytuacja, kiedy straciliśmy pierwszą bramkę.
W 26 min Tomasz Hajto posłała z połowy boiska dalekie dośrodkowanie, Jakub Giertl wyszedł do niej, krzyknął "moja”, ale stało się inaczej. Z tego prezentu skorzystał Marcin Adamski i po jego "główce” piłka wtoczyła się do bramki.
ŁKS wyszedł na prowadzenie, jednak pierwsza połowa powinna zakończyć się inaczej. W końcówce tej części Górnik stworzył sobie dwie świetne okazje. Jednak najpierw Prejuce Nakoulma przegrał pojedynek z Bogusławem Wyparło, a w doliczonym czasie Janusz Surdykowski kopnął w woleja w poprzeczkę, a odbita od niej piłka trafiła w linię bramkową.
– W przerwie byliśmy pewni, że nie przegramy. Sądziliśmy, że łodzianie nie wytrzymają meczu kondycyjnie. Ale zamiast tego straciliśmy gola po książkowej akcji. Szkoda, bo ten atak gospodarzy mieliśmy dobrze rozpisany i mógł zostać przerwany przez trzech obrońców i bramkarza – dodał Łapa. Zamiast tego Łukasz Gikiewicz uderzeniem głową przypomniał, że dwa miesiące wcześniej był na testach w Łęcznej.
ŁKS poszedł za ciosem, kiedy Adrian Świątek najpierw trafił w słupek, a za moment podążył ze skuteczną dobitką. Straty zmniejszył Rafał Niżnik, ale minutę później Gikiewicz minął Klajdę i z kąta strzelił między nogami bramkarza. Gol "Surdyka” był już tylko na otarcie łez.
ŁKS Łódź – Górnik Łęczna 4:2 (1:0)
BRAMKI
1:0 – Adamski (26), 2:0 – Gikiewicz (66), 3:0 – Świątek (68), 3:1 – Niżnik (74), 4:1 – Gikiewicz (75), 4:2 – Surdykowski (84)
SKŁADY
ŁKS: Wyparło – Łakomy, Hajto, Adamski, Klepczarek – Nawrocik (46 Mowlik), Sierant, Mączyński, Kujawa (80 Wolański), Świątek – Gikiewicz (85 Marciszko)
Górnik: Giertl – Tomczyk (75 Kojasević), Klajda, Nikitović, Kazimierczak – Nazaruk (68 Głowacki), Bartoszewicz, Niżnik, Nakoulma – Szymanek (64 Wójcik), Surdykowski.
Żółta kartka: Łakomy (ŁKS). Sędziował: Michał Zając (Sosnowiec). Widzów: 3500.