Po pierwszych spotkaniach trzeciej rundy eliminacyjnej Ligi Europejskiej z udziałem polskich zespołów wyjaśniło się jedno – Lech ma już awans w kieszeni. Przed rewanżem w niezłym położeniu znalazła się także Legia. Za to druga z warszawskich drużyn – Polonia, musi liczyć na cud, aby odrobić z nawiązką stratę sprzed tygodnia.
I od razu po tym blamażu zawisły czarne chmury nad głową trenera Jacka Grembockiego. Znając wcześniejsze ruchy właściciela klubu Józefa Wojciechowskiego, los szkoleniowca mógł zostać przesądzony.
Odmienić to może tylko wyeliminowanie Holendrów. Pojawiła się już nawet informacja, że nowym trenerem może zostać Franciszek Smuda. Niezbyt fortunne było również ogłoszenie – w takim momencie – listy transferowej, która pojawiła się w mediach. A znaleźli się na niej Filip Ivanovski, Piotr Dziewicki i Jacek Kosmalski. Bliski odejścia jest też Vlade Lazarevski. Dlatego piłkarze z Bredy mogą raczej z dużym spokojem oczekiwać drugiego meczu.
Podobnie jak Lech, który wygrał z Fredrikstad FK aż 6:1. W dodatku na boisku przeciwnika. Nic dziwnego, że Norwegowie przyjadą do Poznania wyłącznie na wycieczkę. Jacek Zieliński będzie mógł pozwolić sobie na zmiany w wyjściowym składzie, a ze względów zdrowotnych nie będzie mógł skorzystać z Marcin Kikuta, Luisa Henriqueza i Sławomira Peszki.
– Nikogo dodatkowo nie muszę mobilizować na to spotkanie. Wciąż uważam, że Fredrikstad to dobry zespół i wynik 6:1 ciężko będzie powtórzyć. W pierwszy meczu Norwegowie oddali tylko jeden strzał na bramkę mniej niż my. Różnica była taka, że oni swoich szans nie wykorzystali, a my byliśmy do bólu skuteczni – powiedział na stronie internetowej klubu szkoleniowiec "Kolejorza”.
O komforcie nie mogą natomiast mówić przy Łazienkowskiej, gdzie przyjedzie Broendby Kopenhaga. Co prawda w stolicy Danii padł rezultat 1:1, premiujący na razie ekipę Jana Urbana, ale gra na bezbramkowy remis może się srodze zemścić. Zwłaszcza, jeśli warszawianie będą popełniali takie błędy jak w Danii (kontuzjowany Dickson Choto jest nie do zastąpienia) i nie wyłączą z gry groźnego Alexandra Farneruda.
– Musimy zagrać na poziomie, na jaki nas stać. Tego nie pokazaliśmy w Kopenhadze, za to daliśmy po sobie znać, że obawiamy się o wynik. A Duńczycy to wykorzystali i mieli znakomite okazje by wygrać to spotkanie. Na pewno nie jesteśmy słabszą drużyną niż Broendby i stać nas na wygraną – przyznał na stronie legia.net trener Urban, który w ataku ma wystawiać tylko Marcina Mięciela.
Ale również ważne od wyniku będzie zachowanie kibiców. Jeśli powtórzą się wydarzenia z Kopenhagi i do rozrób dojdzie także w Warszawie, wówczas Legia może zostać wykluczona z europejskich pucharów. Przecież po burdach w Wilnie – w 2007 roku – stołeczny zespół otrzymał karę zawieszenia na pięć lat.