Rywalizacja z Łączpolem Gdynia toczy się według założonego przez SPR scenariusza.
W rywalizacji z gdyniankami SPR prowadzi już 2:0, takim samym stanem rywalizacji z Piotrcovią może pochwalić się Zagłębie. W półfinałach play-off rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw. - Jesteśmy o krok od finału i z solidną zaliczką jedziemy do Gdyni. Nawet gdyby, odpukać, nie wyszedł nam jeden mecz, zawsze mamy w zapasie kolejny - mówi trener Edward Jankowski. A gdyby, i tu odpukajmy ponownie, Łączpol wspiął się na wyżyny swoich umiejętności, w odwodzie zostaje decydujące spotkanie na lubelskim parkiecie.
W składzie SPR po długiej przerwie ponownie znalazła się Agnieszka Tyda. Rozgrywająca z powodu kontuzji barku nie grała od października ubiegłego roku.
Mimo podwójnej wygranej mistrzynie Polski nie zachwyciły swoją postawą. Zawodniczki zgodnie składają to na karb kolejnej długiej przerwy w rozgrywkach, która wytrąciła ich z meczowego rytmu. - Taki układ kalendarza gier wynika z imprez wyższej rangi. Ciężko o krótsze przerwy. W Niemczech gra się nawet w Wielką Sobotę, a u nas byłoby to nie do pomyślenia. Będziemy dążyć do tego, żeby kalendarz rozgrywek był jak najprostszy - odpowiada przewodniczący kolegium ligi Bogusław Trojan. Utrzymany zostanie również system play-off. - Na spotkaniu w Warszawie, aż dziewięciu przedstawicieli klubów opowiedziało się za takim sposobem wyłaniania mistrza - wyjaśnia Trojan.
Jednocześnie do rywalizacji mającej wyłonić mistrza kraju, toczą się zmagania o utrzymanie. Najbliższe tej sztuki jest chorzowski Ruch, który wyprzedza silny do niedawna AZS Gdańsk. Cień szansy ma jeszcze siódemka Słupii Słupsk, pogodzone z losem są natomiast akademiczki z Warszawy. AZS jest jedynym zespołem w lidze, który nie zdołał dotąd zgromadzić na swoim koncie choćby pojedynczego punktu.