Przed szczypiornistami Azotów Puławy przedostatnia przeszkoda w tym roku. Wyjazdowym rywalem podopiecznych trenera Bogdana Kowalczyka będzie AZS AWF Gorzów Wielkopolski. Goście wystąpią w optymalnym składzie i inny wynik, niż ich wygrana, będzie niespodzianką.
Od wyjazdu do Chrobrego Głogów, poprzez ostatnie zwycięstwo nad Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski, na Azoty, na razie nie ma mocnych w polskiej lidze.
Kilka wygranych przełożyło się na awans w klasyfikacji. Zespół z Puław wskoczył już na czwarte miejsce w tabeli, mając przed sobą tylko Vive Targi Kielce, Orlen Wisłę Płock i MMTS Kwidzyn.
– Woda sodowa nie uderzy nam do głowy – zapewnia Artur Witkowski, rozgrywający Azotów.
– Mamy plan i musimy go wykonać w tym roku. Przed nami dwa mecze, które chcemy wygrać. Od połowy grudnia będziemy mieć prawie dwa miesiące przerwy w lidze. A w perspektywie ciężkie mecze z Płockiem i Kielcami.
Tam o jakąkolwiek zdobycz będzie trudno. Nie możemy gubić, bardzo potrzebnych punktów, w spotkaniach z drużynami z dołu tabeli – zauważa. Dla gorzowian, mających za cel uchronienie się przed degradacją, sobotni mecz będzie jedną z ostatnich szans na nawiązanie kontaktu z uciekającą "ósemką”.
Od 23 października akademicy przegrali sześć meczów z rzędu. W potyczce z puławianami nie mają już nic do stracenia i zrobią wszystko, by powiększyć skromny, siedmiopunktowy dorobek. Co ciekawe, dzisiejsi rywale podopiecznych trenera Kowalczyka, wygrali na swoim parkiecie tylko jedno spotkanie, z Nielbą Wągrowiec.
– Mimo to, w żadnym wypadku nie lekceważymy tego zespołu. AZS walczy o życie, na pewno nie będzie nam łatwo wrócić z punktami – zauważa bramkarz Piotr Wyszomirski.
Reprezentacyjny golkiper pokazał się z dobrej strony w towarzyskim meczu z Niemcami i otrzymał już kolejne powołanie od trenera Bogdana Wenty. Niewykluczone, że Bogdan Kowalczyk postawi na "Wyszu” już od pierwszej minuty.
– Po kontuzji nie ma już śladu, wracam do zdrowia. Maciek Stęczniewski może liczyć na zmianę w bramce – zapewnia zdolny szczypiornista.