- Skoro płacę za psa, to za te pieniądze miasto powinno wynająć ekipę sprzątającą po nich - mówi pan Tomasz ze Świdnika. - Tak uważa też większość moich znajomych
Losy "psich pieniędzy” są zupełnie inne. - Podatki za psa trafiają do wspólnego budżetu i nie są przeznaczane na konkretny cel - mówi Małgorzata Dawidek z Urzędu Miasta.
W Świdniku jest zarejestrowanych 1300 psów. Podatek od każdego psa wynosi 45 zł rocznie. Z podatku zwolnione są tylko psy osób niepełnosprawnych, po 60 tym roku życia i psy pilnujące gospodarstw.
Ze wspólnego budżetu finansowane są inne "psie sprawy”. 2,5 tys. zł dostaje co miesiąc schronisko w Krzesimowie. Z budżetu finansuje się także łapanie bezdomnych psów. - W tym roku złapano 60 bezdomnych psiaków. Trafiły do schroniska. Za każdego psa urząd płaci schronisku
100 zł - opowiada Andrzej Gilowski, naczelnik Wydziału Planowania Przestrzennego.
Urząd Miasta nie finansuje sprzątania nieczystości po psach. Ten obowiązek ciąży na właścicielach czworonogów. - Staram się sprzątać po moim psiaku, chociaż nie jest to łatwe. Nie ma pojemników, gdzie można wyrzucić odchody. Do zwykłego kosza na śmieci? Zanieść do domu? - rozważa pani Basia, właścicielka czarnego kundelka. Tych, którzy nie sprzątają po ulubieńcach, Straż Miejska karze mandatem. - Mandat za wyprowadzanie psa w niedozwolonym miejscu, takim jak plac zabaw, wynosi 50 zł. W tym miesiącu nie ukaraliśmy ani jednej osoby - podsumowuje Dariusz Mańka, komisarz Straży Miejskiej.
Pozostaje jeszcze spra-
wa wysokości podatku. Mało czy dużo za wierne towarzystwo? Maria Ferens, kierownik schroniska w Krzesimowie, uważa ze taki podatek za przyjaciela jest zbyt wysoki - dla rencistów i emerytów to zbyt duża suma, która i tak nie jest właściwie spożytkowana. Samo utrzymanie psa jest drogie, a kiedy dodamy jeszcze podatek, robi się spora sumka - rozważa kierowniczka. Są też tacy którzy myślą zupełnie ina-
czej. - Podatek za psa powinien wynosić 100 zł. Mało kogo byłoby stać na psa. Nie męczyłyby się zwierzaki w mieszkaniach, nie straszyły dzieci w piaskownicach i nie załatwiały się na chodnikach - referuje swój pomysł Henryk, świdnicki emeryt. Takich pomysłów jest jednak niezwykle mało.