Mieszkaniec Przewodowa starał się aby jego 9-letni wnuk został przyjęty na oddział dziecięcy Zamojskiego Szpitala Niepublicznego. Lekarze odprawili go z kwitkiem.
– Mój wnuk choruje na serce – tłumaczy Grzegorz Marcinkiewicz z Przewodowa. – Ostatnio źle się czuł. Nasz lekarz rodzinny dał mu skierowanie do szpitala.
Marcinkiewicz wybrał się z wnukiem do Zamościa przedwczoraj. Dziecko nie zostało przyjęte do szpitala. Dlaczego? – Dyżurująca lekarka powiedziała: „A co się stanie, gdy zachoruje dziecko z Zamościa i Mateusz zajmie jego miejsce?” – wspomina dziadek Mateusza. – Byłem oburzony, bo na oddziale miejsc wolnych nie brakowało. Jak tak można? Przecież należymy do lubelskiej kasy chorych i o rejonizacji nie ma już mowy. Zabrałem dziecko i zawiozłem do szpitala w Hrubieszowie. Czuł się coraz gorzej, a ja wiozłem go tam godzinę.
Mężczyzna ma żal do zamojskich lekarzy. Czy słusznie? – Nasz oddział jest ostatnio bardzo obłożony chorymi dziećmi – mówi Teresa Fedorowicz, ordynator oddziału dziecięcego Zamojskiego Szpitala Niepublicznego. – Wolne miejsca są tylko na noworodkach. Zbadałam chłopca i stwierdziłam, że może być odwieziony na równorzędny oddział w hrubieszowskim SP ZOZ. Miał tylko nieco podwyższone ciśnienie. Nie ma już rejonizacji, ale gdy jest duże obłożenie, to nadal się tego trzymamy. Rodzina chłopca nie powinna mieć o to do nas żalu.
Mateusz został bez problemu przyjęty do hrubieszowskiego szpitala. (bn)