Trzeba było użyć siły, by jedenastce skazańców wybić bunt z głowy. Zabarykadowali się w celi w obronie kolegi, który miał trafić do karceru.
Mają nie więcej niż 21 lat, do zamojskiego więzienia trafili głównie za rozboje, grypsują. Przedwczoraj jeden z nich miał za karę pójść na cztery tygodnie do izolatki. W więzieniu nie ma surowszej kary, dlatego w jego obronie stanęli współmieszkańcy. – Zabarykadowali drzwi łóżkami – informuje porucznik Mariusz Urban, rzecznik Zakładu Karnego w Zamościu. – Trzeba było użyć przymusu.
Przy użyciu mięśni, pałek i wody bunt został spacyfikowany. – J...ać klawiszy, biją ludzi – krzyczeli buntownicy, a kilka osób z innych cel zaczęło się z nimi solidaryzować, tłukąc czym popadnie w drzwi.
Ludzie, to – w języku więziennym – osoby grypsujące. Akcja pacyfikacyjna trwała ponad trzy godziny. Na wszelki wypadek ściągnięto posiłki z policji i karetkę pogotowia. – Po rozbiciu barykady więźniowie zostali porozwożeni po innych zakładach karnych – dodaje Urban. – Nie użyliśmy ani amunicji ostrej, ani gumowej – zaznacza.
Nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. Rebelianci odpowiedzą przed sądem za naruszenie porządku w więzieniu, ignorowanie poleceń służb porządkowych oraz zniszczenie mienia. Poza tym, wyciągnięte zostaną wobec nich najsurowsze konsekwencje dyscyplinarne. Można się więc spodziewać, że karcer ich nie ominie. – Każde użycie siły fizycznej to klęska penitencjarna – uważa podpułkownik Jerzy Nikołajew, dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Lublinie. – My mamy resocjalizować skazanych metodami „miękkimi”, siła to ostateczność. Ale czasami nie ma innego wyjścia. Nie przypominam sobie, aby w ciągu ostatnich pięciu lat w podległych nam siedmiu placówkach doszło do podobnego zdarzenia. Wszcząłem już postępowanie wyjaśniające w tej sprawie.