O przekroczenie uprawnień oskarżyła Prokuratura Rejonowa w Zamościu burmistrza Józefowa. Grozi za to do trzech lat więzienia.
To miał być najszczęśliwszy dzień w życiu pani Iwony i pana Leszka z Długiego Kąta w powiecie biłgorajskim. Wszystko było dopięte na ostatni guzik: świadkowie, obrączki i uroczysta przysięga w Urzędzie Stanu Cywilnego w Józefowie. Sakramentalne "tak” padło w marcu 2006 r.
Ale wszystko na nic. Bo wojewoda lubelski stwierdził, że kierownik USC, który udzielił im ślubu, pełnił tę funkcję nielegalnie. Urzędnik został powołany przez burmistrza. Tymczasem to stanowisko powinno być obsadzane w drodze konkursu. Niedługo później Sąd Okręgowy w Zamościu wydał orzeczenie, że małżeństwo... nie istnieje. Do drugiego podejścia doszło rok temu.
- Przeprosiliśmy tych państwa - wspomina Roman Dziura, burmistrz Józefowa. - Wypłaciliśmy rekompensatę (5 tys. zł - przyp. red.) i za darmo użyczyliśmy im salę w Miejsko-Gminnym Domu Kultury, gdzie zorganizowano wesele.
Ale - jak ustaliła prokuratura - odstępując od przyjęcia opłaty w wysokości 1200 zł za organizację przyjęcia weselnego Dziura złamał umowę zawartą wcześniej przez pana młodego z dyrekcją domu kultury.
- Nie wiedziałem, że taka umowa istnieje - zarzeka się gospodarz gminy Józefów. - Ci państwo już raz zostali pokrzywdzeni, chciałem im to jakoś wynagrodzić...
Śledczy zarzucili mu ponadto, że w ub. roku bez uzgodnienia z wojewódzkim konserwatorem przyrody zlecił wykonywanie prac na zbiorniku wodnym przy ul. Źródlanej, a wcześniej zdecydował się na wycięcie ośmiu sosen, choć od 10 lat drzewa stanowiły pomniki przyrody.
Burmistrz oskarżony został również o naruszenie przepisów Ustawy o gospodarce nieruchomościami. - Oferentowi, który w drodze przetargu kupił od gminy działkę, ale później uchylił się od zawarcia umowy notarialnej, polecił zwrócić prawie 2 tys. zł wadium - mówi Artur Kubik, szef Prokuratury Rejonowej w Zamościu, która przedstawiła burmistrzowi łącznie pięć zarzutów.
Oskarżony nie przyznaje się do winy.
- Głównym przedmiotem ochrony jest źródlisko rzeki Nepryski o powierzchni 30 arów - podnosi burmistrz Dziura. - Ustawa o ochronie przyrody nie pozwala na uznanie za pomnik przyrody sztucznego zbiornika czy plaży, na której rośnie kilka drzew. Te sosny były poza obszarem stanowiącym pomnik przyrody, miały odkryty system korzeniowy i w każdej chwili mogły się przewrócić. Przetarg zaś został w końcu rozstrzygnięty i na pewno gmina na tym nie straciła.
Akt oskarżenia właśnie trafił do sądu.