Trudna sytuacja materialna, bezdomność, niezaradność życiowa, a nierzadko rodzina nie pozwalają
- Byłam młoda i głupia, a w dodatku nie miałam wsparcia w rodzinie - wspomina ze łzami w oczach mieszkanka powiatu zamojskiego, która kilka lat temu zostawiła dziecko w jednym ze szpitali. - Córeczka była śliczna jak laleczka. Pocieszam się, że w nowej rodzinie jest jej dobrze, chociaż jak jest naprawdę nigdy się nie dowiem. Gdyby można było cofnąć czas...
W zamojskim szpitalu "papieskim” odebrano w zeszłym roku ponad 1800 porodów. Do stojącego przed wejściem na oddział ginekologiczno-położniczy i patologii ciąży łóżeczka nadziei trafiło czworo dzieci. - Na pewno byłoby ich więcej, ale naszemu zespołowi udało się przekonać kilka pacjentek, że nie są w sytuacji bez wyjścia - opowiada dr Marek Adamczyk, ordynator oddziału. - Na pozostawienie noworodka decydują się głównie kobiety w trudnej sytuacji życiowej i rodzinnej.
Dziecko to dla nich kolejny kłopot, dlatego chcą się go jak najszybciej pozbyć. Na szczęście wybierają łóżeczko nadziei, a nie śmietnik. - Kościół jest otwarty na życie, zawsze tego życia broni i nie odwraca się od nikogo nawet w obliczu tak dramatycznych wyborów - mówi ks. Tomasz Demczuk, kapelan szpitala "papieskiego”. - Znajdujące się w trudnej sytuacji matki mogą zawsze liczyć na nasze wsparcie. Życie jest nadrzędną wartością, dlatego kobietom, które zdecydowały się zostawić dziecko w szpitalu, należy się szacunek za to, że je donosiły i urodziły.
Co dalej dzieje się z maluchami? - Zgodnie z procedurą, noworodki pozostawiane bezpośrednio po urodzeniu w szpitalu umieszczane są tymczasowo w placówce opiekuńczo-wychowawczej do czasu uregulowania ich stanu prawnego - informuje Ryszard Pankiewicz, rzecznik prasowy Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego im. Papieża Jana Pawła II w Zamościu. Po dokładnym dopięciu wszystkich formalności, trafiają później do adopcji.