W jednym z mieszkań przy ul. Poniatowskiego 7 w Zamościu od lat gromadzą się amatorzy taniego wina.
- Strach wieczorem wracać do domu, bo często na schodach leży zamroczony pijak - żali się lokatorka bloku. - Klatka schodowa jest wiecznie zasikana, na ścianach wymiociny, wszędzie smród. Najgorzej jest w mieszkaniu sąsiada, który założył melinę. Tu nie da się żyć.
Ostatnio niepokój lokatorów sięgnął zenitu. - Przyjechała policja i pogotowie, i wynieśli z mieszkania sąsiada... nieboszczyka - opowiada inna mieszkanka bloku. - Podobno się zapił. To nie był pierwszy raz. Kilka lat temu w ten sam sposób powędrował na cmentarz inny obywatel. Przecież to się w głowie nie mieści! I nic nie można z tym zrobić!
Pijackie libacje odbywają się w domu 50-letniego mieszkańca tego bloku. Mężczyzna żyje samotnie. Sąsiedzi obawiają się, że fetor, który się z jego mieszkania wydobywa, zagraża ich zdrowiu. - Nie wiemy, co stamtąd tak cuchnie, ale to jest naprawdę obrzydliwe - tłumaczą. - Może to głupie, ale naprawdę boimy się jakiejś choroby czy epidemii.
O burdach i pijackich awanturach lokatorzy z Poniatowskiego zawiadamiali policję. Interweniowali też m.in. w sanepidzie i Zakładzie Gospodarki Lokalowej. Bez rezultatu. - Znamy tę sprawę - przyznaje Joanna Kopeć, rzecznik zamojskiej policji. - Wprawdzie w 2007 r. nie było tam policyjnych interwencji, ale dzielnicowy wielokrotnie rozmawiał z uciążliwym lokatorem.
Jak widać, nie przyniosło to rezultatu. Ręce rozkłada także sanepid. - Nie mieliśmy pisemnej informacji na ten temat - zapewnia Jan Stasiak, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Zamościu. - Jeśli były telefony w tej sprawie, zainteresowanych odesłaliśmy do zarządcy budynku. My możemy go tylko wspierać.
Ryszard Jedut, dyrektor zajmujący się sprawami lokalowymi w ZGL, twierdzi, że "podjął kroki”. - Chcemy tego pana przekwaterować w inne, mniej uciążliwe, miejsce - tłumaczy. - Procedury są zaawansowane.