Kontroler zamojskiego MZK zagrodził drogę licealistce, która chciała kupić bilet u kierowcy, a potem zainkasował od niej 72 zł. Dziewczyna zapłaciła karę ze łzami w oczach.
– Kontroler był niegrzeczny i przekroczył swoje uprawnienia – denerwuje się pani Barbara (nazwisko do wiadomości redakcji). – Powinien zaraz zwrócić tej nastolatce pieniądze. Dopilnuję tego. Będę w tej sprawie interweniować aż do skutku.
Pani Barbara jeździ MZK niemal codziennie. W poniedziałek ok. godz. 16 wsiadła do autobusu nr 3. Zobaczyła kontrolera (zna go z widzenia), który stał przy drzwiach obok kierowcy i z nim rozmawiał.
– Na jednym z przystanków dosiadła się dziewczyna, prawdopodobnie licealistka – mówi pani Barbara. – Wysupłała pieniądze i czekała, aż autobus się zatrzyma i będzie mogła kupić bilet. Kontroler postanowił to wykorzystać. Widziałam, że zasłonił okienko przy kierowcy i uniemożliwił jej zakup! A gdy autobus ruszył, natychmiast zażądał biletu do kontroli! Zrobił to wszystko z premedytacją!
Dziewczyna próbowała dyskutować, prosić, ale kontroler nie dał jej dojść do głosu. Zainkasował za to mandat w wysokości 72 zł. Inni pasażerowie byli oburzeni.
– Ludzie zaczęli szemrać – mówi nasza Czytelniczka. – Ja byłam tym dotknięta do żywego. Postanowiłam, że sprawę nagłośnię. Tu chodzi o zwykłą przyzwoitość.
Wysiadając z autobusu kobieta zapytała kontrolera z jakiej jest firmy. – A on odburknął tylko, że nic to mnie nie obchodzi – denerwuje się pani Barbara. – Ale to taki brunet, niższy ode mnie… Zmierzył mnie wzrokiem i powiedział: "Reflex”.
"Reflex” jest kolejną firmą zatrudnioną przez zamojskie MZK. Nie są to pierwsze skargi pasażerów na jej działalność.
O ich kontrowersyjnych metodach pracy pisaliśmy wielokrotnie. Krzysztof Litwin, prezes zamojskiego MZK wielokrotnie tłumaczył "swoich" kontrolerów.
– To trudny zawód – tłumaczył kilka tygodni temu. – Kontrolerzy są narażeni na kontakty z ludźmi o różnym pokroju. Nie zawsze jest to przyjemne. Ten zawód nie cieszy się popularnością. On wywołuje pewien rodzaj znieczulicy. Staramy się z tym walczyć, tłumaczyć. Zawsze zostawiam sobie też furtkę do interwencji w spornych przypadkach.
Czy interwencja naszej Czytelniczki przyniesie jakiś skutek?
– To świeża sprawa – mówi Ewa Redka, szefowa zamojskiego oddziału firmy "Reflex”. – Nie znam jeszcze relacji drugiej strony, czyli kontrolera. Będziemy dzisiaj tę sytuacje wyjaśniać.