Lekarze z tomaszowskiego szpitala żądają znacznych podwyżek. Już złożyli wypowiedzenia.
- Dyżury kontraktowe to nasza prywatna praktyka. Stawki nie są satysfakcjonujące, dlatego duża część lekarzy wypowiedziała dyżury - mówi Krzysztof Żukowski, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Tomaszowie Lubelskim.
Lekarze oczekują znacznych podwyżek. Za godzinę dyżuru do tej pory dostawali średnio 40 zł. - Teraz lekarze z drugim stopniem specjalizacji żądają 80 zł za godzinę dyżuru, a ich koledzy z pierwszym stopniem 10 zł mniej - mówi Andrzej Kaczor, dyrektor szpitala w Tomaszowie Lubelskim. - Na takie podwyżki nie ma żadnych szans na. Nasi lekarze nie powinni narzekać, bo mają jedne z wyższych stawek w regionie.
Wypowiedzenia trafiły na biurko szefa NZOZ w Jarczowie pod koniec maja. Rozmowy trwają. Jeżeli zakończą się fiaskiem, od wtorku dyrekcja może mieć kłopoty z obsadzeniem dyżurów.
- Wtedy część oddziałów będzie pracowała na zasadzie dyżurów kontraktowych (dyżurować będą medycy, którzy nie złożyli wypowiedzeń - red.), a na części będzie obowiązywała praca zmianowa - informuje dyrektor Kaczor.
Większość z ponad 60 zatrudnionych medyków żąda nie tylko wyższych stawek za dyżury kontraktowe, ale także podwyższenia płac zasadniczych. - Lekarze z drugim stopniem specjalizacji chcą, by ich płaca zasadnicza wynosiła 5,2 tys. zł, czyli 1 tys. zł więcej niż dotychczas. Pozostali liczą na podwyżki od 1 do 1,5 tys. zł - dodaje dyrektor tomaszowskiego szpitala.
Czy szpitalowi grozi letni paraliż? - Do końca czerwca spróbujemy razem z władzami starostwa przekonać lekarzy, by wycofali wypowiedzenia - mówi dyrektor.
- Jeżeli nie dojdziemy do porozumienia, mogą wystąpić kolejki przy planowanych przyjęciach pacjentów na oddziały. Ale o paraliżu szpitala nie ma mowy - zapewnia Andrzej Kaczor.