Wołyńskie dzieci, które podczas II wojny światowej straciły rodziny, powinny otrzymywać stałe dodatki do emerytury. Tak uważa zarząd Stowarzyszenia Polaków Pomordowanych na Wołyniu, który zwrócił się o pomoc w tej sprawie do prezydenta, premiera oraz klubów parlamentarnych PiS, Samoobrony oraz LPR.
– Upowcy zastrzelili rodziców i brata – wspomina pani Janina z domu Sokół. – Mama przykryła mnie swoim ciałem, dlatego przeżyłam. Zostałam na świecie sama jak palec.
Dla dziecka, które nie znało nawet daty swoich urodzin (metrykę urodzin wystawiono jej sądownie po wojnie), zaczęła się tułaczka. Wywieziono ją do Niemiec, skąd wróciła w 1946 r. Na Wołyniu nie miała ani kogo, ani czego szukać. Trafiła do Zamościa, do sierocińca Polskiego Komitetu Opieki Społecznej (PKOS). Później, do ukończenie szkoły średniej, wychowywała się w Domu Dziecka w Międzyrzecu Podlaskim.
Emma Kamińska z Hrubieszowa mieszkała wtedy w Stężarzycach. Do końca życia nie zapomni mikołajków sprzed ponad 60 lat. 6 grudnia 1943 r. upowcy zamordowali w jej wiosce 23 Polaków, w tym rodziców pani Emmy: Helenę i Antoniego Brzeźniakiewiczów.
– Mamusia została uduszona, tatuś zginął na toku w stodole, pchnięty kilka razy bagnetem, a później bandyci wrzucili go do studni – wspomina ze łzami w oczach nasza rozmówczyni.
Podobny los spotkał rodzinę Rozalii Wielosz, z d. Bojko, którzy mieszkali w Teresinie.
– To było 29 sierpnia 1943 r. – pani Rozalia, która mieszka obecnie w Nabrożu w gminie Łaszczów, nigdy nie zapomni tej daty.
Takich historii jest wiele. Głód, chłód i poniewierka towarzyszyły sierotom wołyńskim przez całe życie. Dzisiaj większość z nich jest na emeryturze, która nie zawsze wystarcza na godne życie. Niektórzy ledwie wiążą koniec z końcem. – Nie jest ich dużo, a co za tym idzie, ustawowo przyznane świadczenia kombatanckie nie nadwerężyłyby zbytnio budżetu państwa – czytamy w piśmie, które wystosował zarząd stowarzyszenia do prezydenta, premiera i większości parlamentarzystów.
Z dodatków emerytalnych mogłoby korzystać niewiele ponad 100 osób. Inicjatywę stowarzyszenia popierają inne organizacje kombatanckie.
– Takie sprawy już dawno powinny być uregulowane – powiedział nam Marian Kanikuła, prezes Stowarzyszenia Polaków Poszkodowanych przez III Rzeszę. – Sierotom Wołynia należy się pomoc państwa. •