– Zarząd, dając obietnice bez pokrycia, po prostu z nas sobie kpi – złości się jedna z zatrudnionych w Delii kobiet. – Nie możemy doprosić się zaległych wynagrodzeń. W poniedziałek miały wpłynąć na konta pieniądze za marzec. Sprawdziłyśmy. Większość nie dostała ani złotówki. Brak po prostu słów.
– Naliczyliśmy, że zapowiedziane wypłaty otrzymało zaledwie kilkanaście osób – precyzuje Andrzej Magdziak, szef „Solidarności” w Delii. – Znów złamano umowę. Prezes Delii Michał Buksiński obiecał wypłatę zaległych pensji. W poniedziałek miały wpłynąć pieniądze za marzec, do 22 czerwca za kwiecień, a do 10 lipca za maj. I co? I nic. Prezes znów gdzieś zniknął. Nie można się z nim skontaktować.
Przypomnijmy. Fala protestów w Delii zaczęła się w kwietniu. Zakład był wtedy winny załodze pieniądze za styczeń, luty i marzec. Aby wymóc wypłatę pensji, szwaczki dwukrotnie odeszły od maszyn. I doczekały się należności. Teraz Delia jest winna załodze pieniądze za marzec, kwiecień i maj. W ub. tygodniu
400 szwaczek oraz m.in. pracownicy administracyjni i biurowi strajkowali przez dwa dni. Prezes Buksiński zwołał na rozmowy w zakładowej stołówce delegacje każdego z zakładowych zespołów oraz związkowców. Dogadali się. – Prezes słowa nie dotrzymał – żaliły się wczoraj krawcowe. – Teraz będziemy protestować aż do skutku. (bn)