Ostatni bezdomni opuścili wczoraj Peresołowice. Odnalazł się za to szef fundacji "Ocalenie”. Władze gminy Werbkowice liczą, że w tym tygodniu przekaże im obiekt.
- Pomogliśmy podopiecznym fundacji znaleźć miejsca w schroniskach w Hrubieszowie, Chełmie i Zamościu, część sami rozwieźliśmy - mówi Lech Bojko, wójt gminy Werbkowice. - Trzeba będzie rozdysponować rzeczy i żywność, która po nich została.
Wczoraj Peresołowice opuściła dwójka ostatnich bezdomnych. - Żal odjeżdżać, ale nie mamy innego wyjścia - mówili na odchodne.
Wybrali stolicę. Szef fundacji "Ocalenie” odwiedził tymczasem w poniedziałek Urząd Gminy. Z nami niechętnie rozmawiał. Zapewnił, że dalej będzie prowadził fundację, ale już nie na naszym terenie. Gdzie? - To już moja sprawa - stwierdził Mirosław Liczbański.
Podobna odpowiedź padła, gdy zapytaliśmy, kiedy zamierza przekazać protokolarnie gminie budynek byłej szkoły w Peresołowicach, który do niedawna zajmował.
- Liczę, że klucze otrzymam w tym tygodniu - powiedział nam za to wójt Bojko, który chciałby zaadaptować pomieszczenia dotychczasowej siedziby fundacji na mieszkania socjalne. Bo obecnie nie mamy takich lokali - mówi. - Ale wszystko zależeć będzie od przeprowadzonych ekspertyz - dodaje.
Byli już podopieczni fundacji "Ocalenie” mówią, że byli okradani i zastraszani przez swojego szefa oraz jego rodzinę. Wskazują również, że przewodniczący bezprawnie handlował darowiznami. Gdy powiadomili o tym policję, Liczbański postanowił zamknąć schronisko, choć umowa dzierżawy wygasała w połowie lutego. Twierdził, że padł ofiarą oszczerstw i pomówień.
Prokuratura prowadzi postępowanie w kierunku przywłaszczenia mienia i działania na szkodę fundacji. - Na razie nikomu nie postawiliśmy zarzutu - powiedział nam wczoraj Artur Kubik, szef Prokuratury Rejonowej w Hrubieszowie. - Przesłuchujemy świadków, zabezpieczyliśmy prowadzoną dokumentację.
Mieszkańcy Peresołowic wyrazili wstępnie zgodę na utworzenie w byłej podstawówce mieszkań socjalnych.
- Sami wybudowaliśmy szkołę, to była nasza chluba, a teraz budynek marnieje, bo nie ma dzieci - mówi jeden ze starszych mieszkańców wioski. - Jeżeli nic się z nim nie zrobi, popadnie w ruinę. Szkoda naszej pracy.