Podczas wojny harował u niemieckiej rodziny. Teraz jest samotny i brakuje mu pieniędzy na leki.
W identycznej sytuacji, jak Zdzisław Rogalski, jest wielu poszkodowanych przez III Rzeszę.
- Co miesiąc na leki wydaję 100 zł, a tu zbliża się zima i trzeba oszczędzać na opał - denerwuje się 78-letni Zdzisław Rogalski z Sitna. - Nie bardzo mam jak to zrobić, bo dostaję co miesiąc 800 złotych renty. Próbowałem dodzwonić się do tej fundacji i wyjaśnić, co się stało. Nikt nie odbierał telefonu. Nie wiem, co mam robić.
Zdzisław Rogalski mieszka samotnie, w niewielkim drewnianym domu, w centrum Sitna. Gdy miał 12 lat hitlerowcy zasiedlili w tej wsi Niemców z Besarabii. Chłopiec został przez żandarmów przymuszony do pracy w przejętym przez nich gospodarstwie. Przez dwa lata pasł krowy, harował w polu i przy żniwach.
- To była robota ponad siły - wspomina Rogalski. - Musiała odbić się na zdrowiu. Choruję na nadciśnienie, stawy i oczy. Na szczęście mam wspaniałych sąsiadów, którzy czasem mi coś ugotują. Jednak i tak ledwo wiążę koniec z końcem. Dlatego zasiłek jest mi niezbędny. Od stycznia wyglądam go każdego dnia.
FPNP przyznaje świadczenia w ramach programu "Pomoc socjalna i medyczna”. Pomoc trafia do osób, które podczas wojny m.in. pracowały przymusowo w miejscu zamieszkania, przebywały w ośrodkach germanizacyjnych lub zostały pozbawione opieki rodzicielskiej w wyniku represji. Na Zamojszczyźnie są takich ludzi tysiące. - W 2004 r. dostałem zapomogę na leki w wysokości 1 tys. zł, a potem co roku po ok. 600 zł - wspomina Rogalski. - Ratowało to mój budżet.
74-letnia Danuta Łuczyszyn z Sitna Kolonii także otrzymywała świadczenia z FPNP. - W tym roku nie dostałam nic i żadnej informacji na ten temat - zapewnia. - Podobnie moja siostra. Ona też pracowała u Niemców i też czeka.
Próbowaliśmy ustalić w FPNP, co się stało. Nie było to proste. Bo rzecznik instytucji jest właśnie na urlopie, a nikt inny nie był dostępny. Sprawa wyjaśniła się jednak po wejściu na internetową stronę fundacji. Okazuje się, że poszkodowani muszą się uzbroić w cierpliwość. Fundacja otrzymała w 2007 r. aż 70 tys. wniosków. Są podobno rozpatrywane "systematycznie i według kolejności zgłoszeń”. Ile to jeszcze potrwa? Nie wiadomo.
Pan Zdzisław dowiedział się o tym od nas. - Nie korzystam ani z komputera, ani z Internetu - żali się. - O takie wsparcie starają się osoby starsze, które takich urządzeń nie mają. Fundacja powinna do nas napisać i oszczędzić zmartwień.