Najpierw on przyjechał do nich, teraz oni ruszą do niego. Dlaczego? Rolnicy uważają, że premier Kaczyński jest niedoinformowany.
- Rolnicy ledwo wiążą koniec z końcem - denerwuje się Mariusz Gołębiowski, wiceszef "Ojczyzny”. - Nikt się tym nie przejmuje. Izba Paszowo-Zbożowa proponuje 40 do 45 zł za kwintal pszenicy, a np. za rzepak płacą tylko do 100 zł. Tyle, że na skupach liczne potrącenia powodują obniżenie cen nawet do 30 proc. I to jest powszechna praktyka! Podobnie jest z żywcem. Chciałem o tym powiadomić premiera. Niewiele z tego wyszło.
Kaczyński przybył do Zamościa nie jako premier, ale prezes Prawa i Sprawiedliwości. Złożył kwiaty pod pomnikiem AK, spotkał się z partyjnymi działaczami i członkami lokalnych organizacji. Wśród kilkuset zgromadzonych był także Gołębiowski i jego koledzy z "Ojczyzny”. - Opowiedziałem premierowi o kryzysie i stratach jakie ponieśliśmy po wejściu do UE - tłumaczy Gołębiowski. - Sięgają one nawet 30 proc. zyskowności gospodarstw.
- Wskaźniki ekonomiczne na wsi się poprawiają. Wieś dostaje z UE coraz więcej i będzie korzystać z dalszych dofinansowań. Póki ten rząd jest przy władzy, póty rolnictwo będzie miało priorytet - powiedział m.in. Jarosław Kaczyński.
Gołebiowski wyciągnął z tej odpowiedzi jeden wniosek.
- Premier nie jest wystarczająco poinformowany przez swoich doradców a także zamojskich posłów o fatalnej kondycji naszych rolników. On naprawdę myśli, że jest nam coraz lepiej - twierdzi działacz i zapowiada, że teraz on wybierze się do premiera. - Chcemy z nim jak najszybciej porozmawiać. A jeśli do tego spotkania nie dojdzie, zrobimy wszystko, żeby nas wreszcie usłyszano.
- Rolnicy wyjdą na ulice - prognozuje Edward Jączek z podhrubieszowskiego Gródka. - Żyjemy nędznie. Prowadzę z synem gospodarstwo i do niego dokładamy. To musi się zmienić. - Lepper miał niby rolnikom pomóc i nie pomógł - kwituje Wacława Furman z miejscowości Hopkie. - Na górze powinni przestać gadać i coś w końcu robić. Na zamojskiej wsi żyje się naprawdę coraz gorzej.