Zwłoki 54-letniego Tomasza Ł. znaleziono w sobotę około godz. 22.40. Mężczyzna powiesił się na pasku materiału oderwanego od koca, który przywiązał do kraty w oknie. Ciało zauważył jeden z pracowników podczas rutynowej kontroli sal w zamojskim "żłobku” przy ul. Majdan.
Mieszkaniec gminy Szczebrzeszyn awanturował się w sobotę po południu z rodziną, dlatego poproszono o interwencję mundurowych.
– Mężczyzna miał w organizmie około 2 promile alkoholu – mówi Stanisław Pomaniec z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu. – Po przewiezieniu radiowozem do izby wytrzeźwień, zachowywał się spokojnie.
Dlatego po przebadaniu nie zdecydowano się na umieszczenie 54-latka w wydzielonej sali dla osób obezwładnionych z pasami na łóżkach. Trafił w pojedynkę do "normalnej” sali.
– Zwłoki zauważył jeden z pracowników podczas kolejnej kontroli sal – opowiada Pomaniec.
Prokuratura chce wyjaśnić, czy nikt nie nakłaniał Tomasza Ł. do dokonania zamachu samobójczego albo mu nie pomógł w zrealizowaniu podjętego zamiaru.
– Sprawdzimy również, czy pracownicy izby wytrzeźwień dopełnili swoich obowiązków – wskazuje zastępca zamojskiego prokuratora rejonowego.
Feralnej nocy do izby dowieziono siedem osób. Z dyrektorem Izby Wytrzeźwień w Zamościu nie udało się nam skontaktować. Andrzej Kargol jest na urlopie wypoczynkowym.
W zamojskim "żłobku” przy ul. Majdan jest 16 miejsc, w tym wydzielona dwuosobowa sala dla osób obezwładnionych. Do tej ostatniej trafiają agresywni delikwenci. Pomieszczenia nie są monitorowane.
W ciągu pierwszego półrocza nocowały tam 1424 osoby, w tym 81 kobiet i 20 nieletnich. Nocleg kosztuje 250 złotych.