Ukryte w leśnej głuszy, potężne sowieckie fortyfikacje pobudzają wyobraźnię miłośników historii z całej Polski.
25-letni Marcin, student z Zamościa, jeździ z kumplami"na bunkry” po kilka razy w roku. Biorą namioty, konserwy, latarki i wykrywacze metali. Rozbijają biwak i dokładnie penetrują bunkry, jeden po drugim.
- Zawsze znajdzie się trochę żelastwa: łuski, zardzewiałe bagnety czy sprzączki do pasów - opowiada Marcin. - Częściej jednak trafiają się kości zwierząt, które powpadały kiedyś w potężne dziury i nie mogły się wydostać... Zwiedzanie umocnień jest ekscytujące.
Można je obejrzeć idąc niebieskim szlakiem, biegnącym przez lasy i polne drogi gminy Lubycza Król. Turyści wędrówkę rozpoczynają zwykle w Hucie Lubyckiej. Stamtąd idą m.in. na Dęby, Lubyczę Król. i Mosty Małe. Po drodze można obejrzeć 38 bunkrów, jedno- i dwukondygnacyjnych. Część z nich jest jednak zdewastowana, w niektórych panują egipskie ciemności. Nie warto wchodzić do środka.
Co na to władze gminy? - Od dawna chcemy te bunkry zabezpieczyć - przyznaje Piotr Krzych, sekretarz UG w Lubyczy Królewskiej. - Kłopot w tym, że nieuregulowana jest sprawa ich własności. Część należy np. do RSP "Dęby”, inne do nadleśnictwa. Próbujemy to uregulować. Jeśli te obiekty przejmie gmina, umocnienia będą zabezpieczone. Nie wiadomo, kiedy to się stanie.