Antykryzysowe plany zamojskiego Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Pawła II wzbudziły gwałtowną reakcję pracujących tam lekarzy. Chodzi m.in. o zapowiadanie cięcie wynagrodzeń.
- Dyrektor zawarł z nami porozumienie, ale jednostronnie próbuje się wycofać - złości się jeden z lekarzy. - Jak można?
Zamojski szpital ominęła fala strajków, bo dyrekcja w 2007 r. dogadała się z lekarzami. Medycy zgodzili się na wprowadzenie etapami podwyżki (specjaliści mieli zarabiać trzykrotną, a lekarze bez specjalizacji dwukrotną średnią krajową.
Przyjęto, że wynosi ona 2,8 tys. brutto). Teraz lekarze z II specjalizacją zarabiają tam 5 tys. zł (brutto), z I stopniem - 3,9 tys., a medycy bez specjalizacji 3 tys. zł. Jednak zadłużenie placówki już osiągnęło 43 mln zł. Dlatego dyrekcja szpitala przygotowała specjalny program antykryzysowy.
Zakłada m.in. zmniejszenie od 1 lipca wynagrodzeń całej załogi o 10 proc., likwidację czterech pionów dyżurowych, wprowadzenie zakazu zatrudnienia oraz nie przedłużanie umów zawartych na czas określony. Wywołało to gwałtowną reakcję lekarzy.
Zwrócili się do Antoniego Rybki, przewodniczącego lubelskiego Zarządu Regionu Ziemi Lubelskiej OZZL. Ten napisał do kilku gazet obszerne ogłoszenie (ukazało się m.in. wczoraj). Czytamy w nim m.in.
"Zapowiadane działanie dyrektora szpitala w Zamościu jest - w ocenie OZZL - bezprawne, bo prawo nie przewiduje możliwości jednostronnego wypowiedzenia przez pracodawcę porozumienia kończącego spór zbiorowy”. I zapowiada m.in. pozwy do sądu pracy. Skąd tak ostre stanowisko?
- Dyrektor zamojskiego szpitala zapowiedział działania, których nie można zaakceptować - tłumaczy Rybka. - Tego się trzymamy. Jednak ta sytuacja dotyczy całego regionu. Chodzi o to, że NFZ nie dokonał zapłaty za wykonane procedury medyczne. Stąd takie zadłużenie szpitali. Tak stało się tylko w 3 województwach, także u nas. Nie można się na to godzić. Ogłoszenie ma pobudzić władze wojewódzkie do działania.
Co można zrobić? - Samorządowcy muszą upomnieć się o pieniądze z NFZ i Ministerstwa Zdrowia - mówi przewodniczący Rybka. - To uzdrowi sytuację w szpitalach, także zamojskim. Potrzebne jest zdecydowane działanie. O to nam chodziło.
Co na to dyrekcja szpitala? - Nie widziałem ogłoszenia, więc trudno mi go skomentować - mówi Marek Lipiec, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala "papieskiego” w Zamościu. - Naszego sytuacja jest trudna i warto o tym mówić. Bo jest jednak alternatywa? Gdyby szpital padnie, pracę straci armia ludzi. Musimy temu jakoś zapobiec… Czy to jest bezprawne?
Pacjenci też są rozżaleni. - Żyję z 700-złotowej renty - mówi 73-letnia mieszkanka Zamościa. - I nie współczuję lekarzom.