Prokurator rejonowy w Zamościu polecił wczoraj policji wszczęcie dochodzenia w sprawie zabicia ok. 70 gołębi. Ptakami z zamojskiego Rynku nakarmiono drapieżniki w miejscowym zoo. Wczoraj ujawniliśmy tę sprawę.
Zgodnie z ustawą, zwierzęta można uśmiercać w kilku uzasadnionych przypadkach, w tym ze względów sanitarnych. Ale taką decyzję – zdaniem prokuratora – może podjąć wyłącznie lekarz weterynarii. Na te względy powołuje się miasto, ale Przemysław Pogódź, powiatowy lekarz weterynarii w Zamościu, zaprzecza, jakoby wydał jakąkolwiek decyzję w tej sprawie.
– To był odłów sanitarny. Nie wiem, kto podjął taką decyzję. Nie wiem, z jakich przyczyn. Proszę o to zapytać pana Romana Kozaka (dyrektora Wydziału Gospodarki Mieszkaniowej Ochrony Środowiska i Infrastruktury Komunalnej – red.). To jest w jego gestii – powiedziała nam z kolei Iwona Stopczyńska, wiceprezydent Zamościa.
Tymczasem Kozak był wczoraj na szkoleniu. Dwa dni wcześniej uzasadniając decyzję o wybiciu gołębi mówił Dziennikowi, że ptaki „jakieś takie pokulone były no i brudziły niemiłosiernie”. Twierdził też, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
W zoo o sprawie wypowiadają się niechętnie.
– Faktycznie, gołębie przyjechały do nas z przeznaczeniem na karmę – potwierdza Jadwiga Stoczkowska, dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Zamościu. – Były żywe, ok. 70 sztuk. Gdyby były zabite, taka karma biologiczna nie miałaby sensu. Chodzi o pokarm dla drapieżników, które na ptaki polują – dodaje.
• Kto przywiózł gołębie?
– Jakiś pan, nie znam...
• A kto i na jakiej podstawie kazał je przyjąć?
– Nie chcę się wypowiadać na ten temat. Miasto jest moim pracodawcą – odpowiada dyr. Stoczkowska.
W związku z poleceniem prokuratora, dziś zwróciliśmy się pisemnie do Urzędu Miasta i do zoo o przedstawienie nam pełnej dokumentacji tego zdarzenia – mówi Andrzej Majzer, rzecznik zamojskiej policji. Od tego,
co dostanie policja, uzależnia dalsze kroki.