Ten zapomniany wiadukt kolejowy straszy mieszkańców Zamościa od lat. Obiekt stał się punktem zbornym dla zamojskich "wyczynowców”,...
Włodek zapewnia, że najwięcej młodych "linoskoczków” przyjeżdża tutaj w weekendy. - Roi się od nich latem, ale trafiają się też zimą - dodaje 60-latka z Majdanu. - Chodzi tam też mój wnuk. Ktoś powinien to zabezpieczyć!
Wiadukt-widmo to pozostałość miejskiego "Projektu przeniesienia zamojskiego dworca na obwodnicę północną”, którego realizację rozpoczęto w 1979 r. Dzięki takiemu zabiegowi tory miały być z centrum Zamościa usunięte. Inwestycja nigdy nie została jednak zrealizowana. Powstały już wprawdzie tory obwodnicy, dworcowa wiata, ogromny wiadukt oraz nigdy nie użytkowany biurowiec tzw. "Lipsk” (zburzono go w 1999 r.), ale na tym się jakoś skończyło.
Okoliczni mieszkańcy są tym oburzeni. - Kolej powinna ten wiadukt pozostawić, jako pomnik braku kompetencji i marnotrawstwa - ekscytuje się Włodek. - Można tam także wmurować tabliczkę i przyprowadzać turystów ze Starówki. Ale skakanie z niego to zły pomysł. Policja powinna czasem do nas zajrzeć. Wypiszą kilka mandatów i dzieciakom odechce się przygód.
(bn) (jaś)