Nie zawsze było tak pięknie, jak wczoraj: uroczysta msza, błogosławieństwo, kwiaty, medale za wieloletnie pożycie. Nie zawsze było święto. Wytrzymali jednak ze sobą 50 lat. Dziś martwią się o to, by dalsze życie jak najdłużej spędzić razem. By nie odeszła przedwcześnie ta druga połowa...
20-letnia, samotna dziewczyna uchodziła wtedy... za starą pannę.
- Dziś wydaje się, że to było zaledwie wczoraj - Bednarukowie siedzą w ciepłym domu z wnuczkami i wspominają tamte lata.
- 17 km jeździłem do niej na randki. Rowerem. Albo chodziłem pieszo z Kalinowic do Starego Zamościa. Komu by się tak dzisiaj chciało? - zastanawia się pan Tadeusz.
- No, tak długo to nie chodził. Z pół roku przychodził, zanim się pobraliśmy. Trochę mnie oszukał - wyjaśnia pani Wiesia.
Bo narzeczony obiecywał jej, że nie wezmą go do wojska. Nie - gdyż ojciec nie żyje a on, jedynak, utrzymuje rodzinę. Ale wzięli. Na 27 miesięcy. Do Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego.
- Półtora miesiąca po ślubie
zostałam ni to panna, ni to wdowa
- wspomina Bednarukowa. Czekała, bo cóż było robić.
- Te pierwsze lata małżeństwa są najgorsze: niedotarte, niedograne. Potem pochłania nas praca i dzieci, dorabianie się. W końcu przychodzi ten okres, kiedy jest się najbardziej przywiązanym do współmałżonka - Bednarukowie wiedzą, co mówią. Wychowali dwoje dzieci. Syn mieszkał w Zamościu, chciał się tam budować. Córka wyjechała po studiach do Warszawy, a potem do Ameryki. Bardzo to przeżyli. Sami zostali w Kalinowicach. Pewnego dnia żona zachorowała. Wezwał karetkę. Pogotowie zabrało ją do szpitala "miejskiego” w Zamościu. Pojechał tam za nią a potem wrócił sam do domu.
- Do pustego domu wróciłem. Pustego... - mówi ze łzami.
Zrobiło mu się tak przykro, tak źle,
że sam się rozchorował. - Zadzwoniłem po syna. Przyjechał, a ja miękki. Syn wezwał karetkę. Żona w jednym szpitalu, ja w drugim - żeby ona nie wiedziała, nie martwiła się... Po tym zdarzeniu syn sprzedał plac i postawił dom obok naszego, żeby być blisko - opowiada Bednaruk.
- Wreszcie wnuków mamy na miejscu. Syn ma pięcioro dzieci - cieszy się i chwali zarazem pani Wiesia, parząc herbatę. Mąż siada w kuchni, gotów w każdej chwili do pomocy. Wspomina aktora Marka Perepeczkę.
- Gdyby żona z nim była, wezwałaby pomoc, kiedy zasłabł. On by z tego wyszedł, nie umarłby - twierdzi. Boi się samotności. Uważa, że dzieci są dobre, wnuki też, ale...
- Ale nikt się mną nie zaopiekuje tak, jak żona - stawia kropkę nad "i”. - Jej też nikt nie umie tak pomóc, jak ja. Kiedy mówię: mama się źle czuje, to syn to rozumie. A ja to czuję całym sobą... •
Ogień ludzkiego uczucia jest silniejszy, niż nam się wydaje. Ten ogień może długo ogrzewać serca, albo wszystko spalić. Ich serca ogrzewa. Jesteście przykładem dla młodego pokolenia - mówił kapłan. Bednaruk przymknął oczy. 50 lat mignęło pod powiekami. Zażartował do żony:
- Za to, że ze mną wytrzymałaś tyle lat, prezydent dał ci medal!
W gminie Zamość 50 lat przeżyli razem także:
Stanisława i Mieczysław Gębala z Zawady
Izabela i Czesław Gil z Chyżej
Teresa i Kazimierz Gomułka z Wysokiego
Marianna i Czesław Harasim
z Wysokiego
Halina i Franciszek Herc z Płoskiego
Krystyna i Marian Kasprzak z Płoskiego
Genowefa i Stanisław Kwiatkowska z Płoskiego
Helena i Kazimierz Marmaj
z Lipska Polesia
Teresa i Leonard Ostasz z Płoskiego
Daniela i Feliks Paszko z Lipska
Lidia i Irydion Pikuzińscy z Płoskiego
Stanisława i Krzysztof Rzemieniuk z Siedlisk
Czesława i Edward Sioszyńscy
z Wólki Panieńskiej
Lucyna i Aleksander Sudak z Bortatycz
Zofia i Wacław Wicińscy z Sitańca
Genowefa i Bogusław Zochniak z Płoskiego.