Mieszkańcy walczą z wodą zalewającą ich mieszkania. I wciąż nie mogą wygrać z problemem, który ciągnie się od lat 70.
Otrzymali wówczas zapewnienie, że jak tylko grunt osiądzie, fachowcy wrócą i zrobią ulicę profesjonalnie. Od tamtej pory sytuacja zmienia się tylko na gorsze, bo ziemia rzeczywiście sukcesywnie opada, ale wraz nią zapadają się domy. - Ściany pękają jedna po drugiej - żali się wskazując rysy Celina Wojczuk. Łata ubytki jak może, ale na niewiele się to zdaje.
To nie jedyny problem na Czugały. Kolejnym jest grzyb, który atakuje ściany budynków. - Nie wiem co z tym robić. Nawet izolacja pionowa nie skutkuje. Próbuję to zamurować, ale ściana nabrała wody, więc chyba nic z tego nie będzie - załamuje ręce Zbigniew Szewczyk. - A jak spadnie deszcz, to w piwnicach mamy wodę do połowy łydki.
- Wodę można wypompować, ale wilgoci w mieszkaniu zlikwidować się nie da. I dzieci nam cały czas chorują - dorzuca Celina Wojczuk.
Dlaczego tak się dzieje? Bo teren jest podmokły, blisko płynie rzeka, a ulica nie ma ani solidnej nawierzchni ani odwodnienia. Mieszkańcy robią co mogą, żeby temu zaradzić. Jak dotąd osiągnęli niewiele. - Bo remont naszej ulicy od 6 lat jest umieszczany jako priorytet w osiedlowych planach inwestycyjnych - opowiada Joanna Budzyńska, przewodnicząca zarządu osiedla Zamczysko, a jednocześnie zamojska radna. - Byliśmy szczęśliwi, bo wyglądało na to, że ulica Czugały wejdzie do 3-letniego programu gospodarczego na lata 2008 - 2011. Ale znowu nic z tego nie wyszło.
Mimo to mieszkańcy nie tracą nadziei. - Bo może jednak uda się wygospodarować jakieś pieniądze i jednak się załapiemy -mówią. Dlatego o swoich problemach opowiadali radnym na ostatniej sesji. - Jeśli nasza interwencja po raz kolejny nie odniesie skutku, zwrócimy się do miasta przynajmniej o dofinansowanie specjalnych mioteł, zwanych potocznie "ulicznicami”. Tylko dzięki takiemu sprzętowi udaje się wyprowadzić wodę z ulicy - tłumaczy Celina Wojczuk