Powiatowe Urzędy Pracy na Zamojszczyźnie mają ogromny kłopot. Skończyły się pieniądze na składki ubezpieczeniowe dla bezrobotnych. W Zamościu do końca roku może zabraknąć na ten cel nawet półtora miliona złotych! W innych urzędach jest podobnie.
Pieniądze na składki ubezpieczenia zdrowotnego pośredniaki co miesiąc płacą ZUS-owi. Zabrakło ich jednak tylko dla bezrobotnych pozostających bez prawa do zasiłku. Ich składki finansowane są z budżetu państwa (pieniądze przekazuje PUP-om wojewoda).
Ci którzy zasiłki otrzymują, nie muszą się martwić. Ich składki nie są zagrożone, bo odciągane są z Funduszu Pracy.
– Pieniędzy na składki zabrakło nam we wrześniu – mówi Jan Kozyra. – Do końca roku deficyt wyniesie 1,5 mln zł.
Skąd takie kłopoty? Jeszcze w ub. roku wystarczyło, że jedna osoba bezrobotna w rodzinie rejestrowała się w pośredniaku. Z jej ubezpieczenia mogli korzystać jej bliscy, pozostający bez pracy (np. żona lub dzieci).
Od stycznia zmieniły się przepisy. Teraz jest to już niemożliwe. Dlatego tysiące osób musiało zarejestrować się w PUP-ach tylko po to, aby mieć ubezpieczenie zdrowotne. Tego nie przewidziano. W budżecie państwa na 2009 r. zapisano za mało pieniędzy na ten cel.
– Kłopoty mają wszystkie urzędy pracy w województwie – mówi Danuta Łagożna, dyrektor PUP w Biłgoraju. – Nam do końca roku zabraknie na składki 600 tys. zł. Ale bezrobotni nie powinni się martwić. Mogą się leczyć normalnie. Podpisano porozumienie z ZUS-em. Składki zostaną uregulowane do końca marca. Wtedy znajdą się pieniądze na zaległe opłaty.
Szpital Wojewódzki im Jana Pawła II w Zamościu ma już ponad 50 mln długu. Skąd taka kwota? Jak zapewnia Ryszard Pankiewicz, rzecznik "papieskiego” szpitala NFZ nie zapłacił za wszystkie usługi.
Kłopoty z płatnościami za składki ubezpieczeniowe na pewno tej sytuacji nie poprawi.
– Oczywiście bezrobotni są normalnie u nas przyjmowani – zapewnia Ryszard Pankiewicz. – Za nich zapłaci NFZ. Jednak na pewno ta sytuacja w jakiś sposób, pośrednio na szpitalu się odbije.
Co na to bezrobotni?
– Człowiek, który nie ma pracy czuje się fatalnie – mówi z żalem 50-letnia Anna z Zamościa, którą spotkaliśmy dziś w zamojskim PUP. – Ma niską samoocenę, boi się o los swój i swoich dzieci. Dla mnie chodzenie do PUP jest wstydem. To tak jakbym przyznała, że mi się w życiu nie udało… Widać, że państwo traktuje mnie podobnie.