Za tą bezmyślną zbrodnią stoi kolega bezdomnego. 41-letniemu Januszowi M. grozi nawet dożywocie. Kary nie uniknie również 29-letni Marcin P., który nie udzielił pobitemu pomocy.
Jak się okazało, denat nie miał stałego miejsca zamieszkania, nadużywał alkoholu. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną jego śmierci był masywny uraz brzucha, który doprowadził do złamania czterech żeber i pęknięcia wątroby. Mężczyzna wykrwawił się na śmierć.
Policja zatrzymała wkrótce trzech bezdomnych kolegów denata. Wśród nich był 41-letni Janusz M. (miał w organizmie ponad 3 promile alkoholu). Jak ustalono, w trakcie libacji pomiędzy biesiadnikami doszło do różnicy zdań na temat przygotowania do spożycia denaturatu. Koledzy upierali się przy rozrobieniu trunku z wodą lub herbatą, Jacek P. wolał pić czysty.
To zdenerwowało Janusza M., który przy okazji zaczął wypominać 39-latkowi wcześniejszą kradzież dwóch butelek denaturatu. Bił kolegę pięściami po brzuchu, kopał, a później wspólnie z 29-letnim Marcinem P. wyciągnął go na zewnątrz budynku. Jacek P. zmarł kilka godzin później.
Sąd postanowił aresztować tymczasowo 41-latka pod zarzutem zabójstwa. Za kratkami jest do tej pory. - Oskarżyliśmy go o spowodowanie w warunkach powrotu do przestępstwa obrażeń ciała w postaci urazu brzucha, skutkującego złamaniem czterech żeber z prawej strony i wielomiejscowym pęknięciem wątroby, co doprowadziło do śmiertelnego wykrwawienia Jacka P. - informuje Artur Kubik, szef Prokuratury Rejonowej w Hrubieszowie, która skierowała akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Zamościu.
Janusz M., który w przeszłości był wielokrotnie karany, m.in. za czynną napaść na policjantów, kradzieże, włamania oraz pobicie, nie przyznaje się do winy. Wyjaśnił, że uderzył Jacka P. w twarz, ale nie kopał go w brzuch.
Marcin P., który również miał już wcześniej zatarg z prawem, nie ma sobie nic do zarzucenia: słyszał szarpaninę, widział jak Janusz M. kopał kolegę, ale Jacek P. sam później wyszedł z budynku. Te wyjaśnienia także się nie potwierdziły. Za nieudzielanie pomocy Marcinowi P. grozi do 3 lat więzienia.
Podobny zarzut mógł usłyszeć trzeci z bezdomnych, ale śledczy ustalili, że 59-latek nie mógł pomóc poszkodowanemu, bo jest inwalidą, a na dodatek nie miał przy sobie telefonu.