Mleko i owoce dla każdego ucznia, soki zamiast chipsów w sklepiku, lekcje dla dzieci i… rodziców o zdrowym trybie życia – tak jest w lubelskiej podstawówce nr 38. I tak powinno być w każdej szkole w regionie. A nie jest.
– To, jak wychowamy młodzież, jakie wyrobimy nawyki u młodych ludzi, będzie potem procentowało. A to zadanie nie tylko rodziców, ale też szkoły – zauważa inspektor Janusz Słodziński.
Niestety nadal nie wszystkie szkoły w regionie przykładają się do tego tak, jak powinny. – Dwa lata temu wystąpiłem z apelem do dyrektorów, żeby zainteresowali się tym, co jest sprzedawane w sklepikach – mówi kurator Krzysztof Babisz. – Szczególnie chodzi o rzeczy, które są zagrożeniem dla zdrowia i życia dzieci: chipsy, kolorowe napoje gazowane. Jeżeli autorytety wypowiadają się na temat szkodliwości tych produktów, to problem rzeczywiście jest poważny.
Ale, jak pokazuje przykład lubelskiej Szkoły Podstawowej nr 38, da się z nim poradzić. – W tej szkole to rodzice zwrócili uwagę, że niektóre produkty sprzedawane w sklepiku, mogą zawierać szkodliwe składniki. Że niektóre nie mają np. podanego składu, co już jest podstawą do takich obaw – podkreśla Babisz.
– Żeby nie było hipokryzji, mniej zdrowe produkty też można w nim znaleźć – przyznaje dyrektor SP nr 38 Mirosław Wójcik. – Ale staramy się i prosimy o to właściciela sklepiku, żeby eksponował najzdrowsze artykuły. Rodzice bardzo nas kontrolują w tym zakresie.