Rozmowa z dr. Wiesławem Ślósarzem, seksuologiem klinicznym, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Wrocławskiego
– Tak. Blisko połowa naszego społeczeństwa ma stosunki seksualne przynajmniej raz na tydzień.
• To dobrze świadczy o naszej kondycji?
– Aktywność seksualna jest istotnym elementem naszego życia. Ludzie czerpią z niej radość. Polki w ostatnich latach są coraz bardziej wyemancypowane, coraz bardziej świadome swojej seksualności, coraz odważniej mówią o swoich oczekiwaniach seksualnych. To wszystko składa się na to, że podejmują aktywność seksualną także z własnej inicjatywy, nie czekając wyłącznie na pierwszy krok ze strony mężczyzny.
• Czy przyczyną tej seksualnej emancypacji jest nasze otwarcie się na Europę?
– Polacy mają dużą zdolność i potrzebę wzorowania się na tendencjach czy nowinkach, także tych, które obejmują szeroko rozumianą kulturę życia. Zachód zawsze był dla nas wzorem postępowania. A w kwestii seksu postrzegany był jako wolny i otwarty. Drugi powód tej emancypacji to coraz lepsza edukacja Polaków. Wzrasta liczba osób z wyższym wykształceniem, a to też znajduje przełożenie na sferę seksualną.
• W badaniach pytano kobiety także o to, jaki wpływ mają na wybór antykoncepcji ich partnerzy. Co trzecia Polka twierdzi, że bardzo silny. To chyba dobrze o nas świadczy?
– Z moich doświadczeń wynika, że antykoncepcja bardzo często jest konsultowana w parach. I bardzo dobrze, że tak się dzieje. Kiedyś mężczyźni kompletnie się tym nie interesowali. Uważali, że to sprawa kobiety, a jak zajdzie w ciążę, to będzie to jej problem.
• Niestety, wciąż więcej Polek przyznaje się do korzystania z prezerwatywy niż pigułki. Na Zachodzie jest odwrotnie. To kwestia braku świadomości?
– Nie, pieniędzy. Na Zachodzie pigułka jest refundowana przez państwo. U nas trzeba ją sobie kupić samemu, a jest to metoda znacznie droższa od antykoncepcji mechanicznej.