Żadnych efektów nie dało ustawienie specjalnych pułapek na dziki, które biegają po mieście. W stojące od listopada klatki nie złapał się ani jeden. Teraz Ratusz zastanawia się co robić dalej
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Klatki zwane odłowniami zostały kupione przez miasto w zeszłym roku. Dwie takie pułapki stanęły w listopadzie w dzielnicy Sławin, bo tam dziki były widywane najczęściej i niepokoiły zwłaszcza mieszkańców ul. Poligonowej. Plan był taki, że dziki zwabione przynętą będą wchodzić do zatrzaskujących się za nimi klatek, a po podaniu środka nasennego będą wywożone daleko za miasto.
Ale z tych planów nic nie wyszło. – Nie złapaliśmy żadnego dzika – przyznaje Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta.
Nie oznacza to, że tych zwierząt już w mieście nie ma. Owszem, są, a dowodów jest sporo. Aż 20 sygnałów o ich obecności odebrała Straż Miejska w czasie, gdy klatki stały na Sławinie.
– Z dwudziestu zgłoszeń, cztery dotyczyły martwych zwierząt: przy Osmolickiej, al. Kraśnickiej i Wyżynnej, gdzie w krótkim odstępie czasu znaleziono dwa martwe dziki – mówi Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. – Pozostałe zgłoszenia to sygnały od mieszkańców, którzy widzieli dziki na terenie miasta. Ostatnie odebraliśmy w poniedziałek: z Janowskiej i Grodzickiego.
Skoro dzików jest tak dużo, to dlaczego żaden nie złapał się w klatkę? Nad tym głowią się miejscy urzędnicy, którzy liczyli na to, że zimą zwierzęta będą bardziej podatne na przynętę podrzuconą w klatkach.
– Ciężko im jest znaleźć pożywienie pod śniegiem i ryć w zmrożonej ziemi – mówi Mazurek-Podleśna.
Teraz miasto zamierza spróbować szczęścia w innych miejscach, ale nadal w obrębie Sławina.
Dziki widywane są przeważnie w trzech rejonach miasta. Pierwszy to obszar między Koncertową a Nałęczowską, drugi to obrzeża Ponikwody w pobliżu oczyszczalni ścieków, a trzecim rejonem są okolice lasu Stary Gaj: od ul. Janowskiej, aż po południowe krańce blokowisk na Czubach.
Nie kumpluj się z dzikiem
Z napotkanym dzikiem nie należy się zaprzyjaźniać, w końcu to dzikie zwierzę, a nie kanapowy pupilek. Nie można go wołać, wabić, cmokać, ani próbować głaskać. Dziki źle znoszą takie komplementy.
Spotkanie warto zakończyć jak najszybciej, ale nie nerwowo. Nie warto też dzika zapraszać do swojego ogródka, a takim zaproszeniem są dla niego łatwo dostępne resztki żywności.
Zignorowanie tych zasad może się skończyć nawet poranieniem, a taki przypadek należy w Lublinie zgłosić do sanepidu (81 532 97 05) i inspektoratu weterynarii (81 748 37 48).
W razie kolizji drogowej z dzikim zwierzęciem na terenie Lublina można żądać odszkodowania za uszkodzenia pojazdu, zwracając się w tym celu do Zarządu Dróg i Mostów (81 466 57 82).
Widząc martwe zwierzę w Lublinie można dzwonić do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt (81 466 26 42 lub 500 091 208) lub do Straży Miejskiej pod nr 986.
Widząc dzika i nie mając pojęcia, co zrobić, zawsze można zadzwonić do Straży Miejskiej.