Ma 24 lata, a grę w szachy trenuje od dziewiątego roku życia. Maciej Koziej, student UMCS właśnie został szachowym mistrzem świata amatorów
Mistrzostwa Świata Amatorów odbyły się we włoskim Spoleto w dniach 1-8 kwietnia. Maciej Koziej wrócił z nich ze złotym medalem i tytułem mistrza FIDE. To trzeci najbardziej prestiżowy tytuł w tej dyscyplinie sportu.
Zaczęło się od babci
- Z tego, co pamiętam, pierwsze szachy pokazała mi babcia. Nauczyłem się zasad i zacząłem grać. Kiedy już wygrywałem z wszystkimi w domu, to rodzice zaczęli mieć dość i zapisali mnie na kółko szachowe działające w mojej szkole - opowiada Maciej Koziej. Miał wtedy dziewięć lat.
- Na początku rywalizowałem z rówieśnikami. Wygrałem mistrzostwa szkoły. Po roku wziąłem udział w pierwszym turnieju międzynarodowym - wspomina Maciej Koziej.
Piłka ręczna przegrała z szachami
W Kielcach, skąd pochodzi bardzo dużą popularnością cieszy się piłka ręczna. On także zaczął trenować szczypiorniaka. - Chodziłem na treningi do działającej w mojej szkole sekcji Vive Kielce. Byłem wyższy od kolegów w moim wieku i nawet chyba były wobec mnie jakieś nadzieje. Ale po skończeniu podstawówki zrezygnowałem z gry w piłkę ręczną. Szachy pociągały mnie bardziej.
Co najmniej godzina dziennie
Jak trenują szachiści?
- Staram się rozgrywać partie przez co najmniej godzinę każdego dnia. To nie tylko klasyczne gry z przeciwnikiem, ale także rywalizacja przez internet. Tam można spotkać rywali z całego świata, z którymi dotychczas nie miało się okazji grać - mówi student pierwszego roku studiów magisterskich z lingwistyki stosowanej na UMCS.
Ale poza rozgrywkami na biało-czarnej planszy treningi polegają też między innymi na przeglądaniu partii arcymistrzów, czy rozwiązywaniu zadań szachowych.
- Trzeba mieć zmysł taktyczny, umieć przewidzieć kilka ruchów do przodu i wiedzieć, jak przechytrzyć przeciwnika. Czasem warto poświęcić słabszą figurę, żeby za chwilę zbić mocniejszą - opowiada Maciej. - Podczas niedawnych mistrzostw świata mieszkałem u Włoszki. Kiedy wracałem z zawodów, przed pójściem spać przez kilka godzin analizowałem partie moich przeciwników. To samo robiłem rano przed wyjściem. Kiedy moja gospodyni widziała co robię, pukała się w głowę i powtarzała „mamma mia” i „stupido” - wspomina.
Pięć i pół godziny
Podczas Mistrzostw Świata Amatorów zawodnicy rywalizowali w trzech grupach, podzielonych według rankingu FIDE (Międzynarodowej Federacji Szachowej): do 2300, 2000 i 1700 punktów.
Maciej Koziej znalazł się w środkowej kategorii. W ostatecznym rozrachunku o punkt wyprzedził Pankaja Sharmę z Indii. W sumie rozegrał dziewięć pojedynków.
- Po pierwszym z nich odczuwałem spory niedosyt. Byłem rozstawiony i trafiłem na teoretycznie słabszego przeciwnika. Okazało się jednak, że Rosjanin, z którym przyszło mi się zmierzyć grał dobrze i nasza gra skończyła się remisem.
Pozostałe rundy kończyły się już zwycięstwami zawodnika Klubu Uczelnianego AZS UMCS.
- Kiedy zacząłem wygrywać kolejne partie, uwierzyłem w końcowy sukces - dodaje szachista.
Jak przyznaje, najcięższa dla niego była siódma runda, w której mierzył się z przeciwnikiem z Estonii. Pojedynek trwał aż 5,5 godziny.
- Szachy nie są dyscypliną, w której się biega, ale pod względem mentalnym jest to bardzo wysiłkowy sport. Po tak długiej rozgrywce człowiek czuje się, jakby wrócił z dobrej imprezy - śmieje się Koziej.
Życiowy sukces
Student lubelskiej uczelni podkreśla, że zdobyty we Włoszech złoty medal to jego największy dotychczasowy sukces. Tytuł Mistrza FIDE jest trzecim najbardziej prestiżowym tytułem w szachach.
- Po zwycięstwie dostałem zaproszenie do udziału w przyszłorocznych mistrzostwach. Zapewne będę rywalizował w wyższej kategorii, ale być może uda się powtórzyć ten wynik - mówi Maciej Koziej. - Na razie muszę się jednak skupić na nadrobieniu zaległości na studiach.