Ostatnie miesiące spokoju wśród radnych były tylko ciszą przed burzą. Na ostatniej sesji znów doszło do skandalu. Interweniowała policja, obrady przerwano.
– Powiedział, że nie życzy sobie naszej obecności i dopóki tam będziemy sesja nie będzie prowadzona – opowiada Anna Filipowska, dziennikarka lokalnego "Tygodnika Powiśla”. – Później było bardzo nieprzyjemnie. Przewodniczący zaczął nas poniżać, mówić, że jesteśmy nikim, że wydajemy brukowiec. Baliśmy się, że dojdzie do rękoczynów.
W ciągu kolejnych godzin sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. – Radna Sokołowska próbowała przewrócić naszą kamerę, uderzyła w nią głową, potem zaczęła drapać paznokciami obiektyw. Byliśmy wyzywani. Miałam wrażenie, że za wszelką cenę chcą nas sprowokować – mówi Filipowska.
– To wszystko nieprawda – ripostuje Anna Sokołowska. – To kolejna prowokacja ze strony tej pani, która szkaluje dobre imię naszej gminy. Mamy z nią już dwie sprawy w sądzie. Nie chcemy jej na sesjach, bo uznaliśmy ją za persona non grata.
Apogeum konfliktu nastąpiło w momencie, kiedy dziennikarka znalazła w kieszeni swojego płaszcza... butelkę z alkoholem. Twierdzi, że została jej podrzucona. – Kiedy robiłam sobie herbatę to poczułam, że mam w kieszeni coś ciężkiego. Okazało się, że to tzw. małpka z nalewką w środku. Chyba chodziło komuś o to żeby mnie ośmieszyć i skompromitować – uważa Filipowska.
Po tym wydarzeniu na miejsce przyjechali policjanci. Podejrzenia podrzucenia "małpki” padły na radną Lilianę Korzonek. – To ona siedziała najbliżej moich rzeczy, wcześniej zrzuciła mi na podłogę torbę z aparatem – twierdzi reporterka "Tygodnika Powiśla”.
Tymczasem radna stwierdziła, że została pomówiona. – Policjantom powiedziała, że została znieważona jako funkcjonariusz publiczny. Pojechała z nimi na posterunek i złożyła zawiadomienie w tej sprawie – mówi Marcin Koper, oficer prasowy puławskiej policji.
Co dalej? – Zabezpieczyliśmy butelkę z czerwonym płynem. Trwają czynności dochodzeniowe. Jest za wcześnie żeby mówić jak się zakończą – dodaje Koper.
Przewodniczący Leszek Barwiński zapytany, czy obrażał dziennikarzy na sesji odpowiedział krótko: Jest pan chory. I zapowiedział, że poda Dziennik Wschodni do sądu.
Ostatecznie obrady zostały przerwane, bo zabrakło kworum. Nie wiadomo, kiedy zostaną dokończone.
Sporna sesja odbyła się 9 kwietnia. Dziennikarze z "Tygodnika Powiśle” czekają na dokończenie obrad by zamieścić w Internecie swój film.