Urzędem Skarbowym postraszyła znaną blogerkę z Lublina firma prowadząca sklep z butami. To była odpowiedź na upomnienie się o obiecany towar.
Minęły prawie cztery miesiące, a pracownica sklepu Schaffashoes nie odpowiadała już na żadne wiadomości. Paczka też nie przyszła. Wtedy blogerka opisała sytuację na profilu sklepu na Facebooku. Zaczęła się wymiana zdań. Sklep zaprzeczał zarzutom. W końcu firma poinformowała ją mailem, że skontaktuje się w jej sprawie ze skarbówką. Po co? Żeby Urząd Skarbowy sprawdził, jakie dochody ma z prowadzenia blogu.
Tego samego dnia zadzwonił właściciel firmy. – Mówił, że był w takim samym szoku jak ja. Powiedział, że ta sprawa nam obojgu szkodzi wizerunkowo, więc powinniśmy się dogadać i napisać wspólny komentarz – mówi Wydrych.
Blogerka się nie zgodziła. A w czwartek firma zaczęła wszystko wyjaśniać. Sklep tłumaczył, że możliwe, że paczka z butami nie dotarła do blogerki. Ale nie było w tym złej woli firmy. – Wobec osoby, która zajmowała się blogerami zostały wyciągnięte konsekwencje. Po pierwsze za to, że nie dopilnowała współpracy z Fashionelką. A po drugie, korzystała w nieuprawniony sposób z oficjalnego profilu Schaffashoes. Nie będzie już zajmowała się blogerami – tłumaczy Marcin Mystkowski, przedstawiciel firmy.
Firma uspokaja, że nie zamierza donosić na blogerów do skarbówki. – Mail wysłany do Fashionelki nie był żadnym oficjalnym pismem.