Będzie się działo. Najpierw w Warszawie, gdzie Kuba i Ola powiedzą sobie "tak”, a potem w eleganckim, uroczo położonym nad Narwią hotelu "Narvil” w Serocku, gdzie odbędzie się przyjęcie weselne. Na 400 par.
Autor sukcesu nie ukrywa, że należał do PZPR, potem do SLD i z ich mandatu zasiadał w sejmowych ławach – kadencji kontraktowej, potem pierwszej w III RP.
Sam, podobnie jak brat Ryszard, miał talent muzyczny. Zapowiadał się jako utalentowany gitarzysta. Skończył jednak mechanizację rolnictwa w lubelskiej Akademii Rolniczej i poszedł w przemysł spożywczy.
Ryszard Badach został nauczycielem muzyki, kompozytorem. Koncertuje z żoną Wiesławą. Jest patriotą zamojskim i autorem śpiewnika "Piosenki o Zamościu i Zamojszczyźnie”. Postacią powszechnie cenioną.
Miał niemały wpływ na to, że Kuba po ukończeniu podstawówki nr 4 w Krasnymstawie, poszedł do Państwowej szkoły Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Zamościu. Tam jego talent pianistyczny został profesjonalnie uformowany. Podobnie jak wokal.
Prócz krajowej plejady artystów, Zylberowi udało się ściągnąć także Romana Polańskiego i Michaiła Barysznikowa, legendarnego rosyjskiego tancerza, którego pozostanie w Ameryce stało się niegdyś sensacją i ciosem w reżim ZSRR.
Polański i Barysznikow salutując wolnej Polsce powiedzieli, że jej nadzieją i symbolem powinno stać się młode pokolenie artystyczne, którego reprezentant zaraz wejdzie na scenę. Wyszedł Kuba. Zaśpiewał "Zimowe ptaki” Wiesława Pieragorólki i Jacka Cygana akompaniując sobie na fortepianie. Wywołał aplauz.
Brawo bił premier Tadeusz Mazowiecki, prezydent Wojciech Jaruzelski, a pośród innych – także Aleksander Kwaśniewski, nadzieja nowej lewicy.
Dwunastoletni Kuba, który szybko wydał swoją pierwszą płytę z kolędami, nie zgłupiał od tego sukcesu. Szkołę dokończył. Studia muzyczne w Katowicach – ukończył. Umiał też korzystać z doświadczeń starszych, znakomitych kolegów, takich jak Ewa Bem, Andrzej Zaucha czy Kayah.
Kuba jest z innej bajki. Jest jednym z najciekawszych polskich wokalistów obdarzonym – co na tym rynku rzadkie – wielką kulturą głosu. I osobowością
Kultura, ciepło i zupełnie nie-warszawski brak nachalnej samokreacji urzekły podobno Olę Kwaśniewską. Poznali się na koncercie. Rozmawiali. Potem zaczęli spotykać. Inność Kuby: opiekuńczość, romantyzm i spokój wewnętrzny okazały się wartościami, na które czekała.
Miło, że są to klimaty kojarzone na ogół z naszymi wschodnimi rubieżami Rzeczypospolitej. By nie powiedzieć: "Lux ex Oriente”. Oli i Kubie – najlepszego!
Jemu samemu – kolejnego występu w Nowym Jorku, równie udanego, jak tego w klubie "The Bagott” na West Village. Niestety. klubu juz zamkniętego. Są jednak inne. Piwo McSorley's to samo.