Aukcje porzuconych powierzchni magazynowych, kontenerów czy bagaży cieszą się w Stanach Zjednoczonych coraz większą popularnością. Dobrze przygotowani licytujący potrafią zamienić w parę minut kilkaset dolarów w kilkadziesiąt tysięcy.
• Jak weszliście w ten biznes?
Ton Jones: Branie udziału w licytacjach to jak wielka przygoda, w której poszukujemy skarbów. Mógłbym robić to codziennie, bo w niczym nie przypomina to pracy za biurkiem od 9 do 17. Mogę wyjść, kiedy chcę. Daje to możliwość nieco się poruszać, a każda aukcja jest na swój sposób ekscytująca. Nigdy nie wiesz, co znajdziesz w wylicytowanym pomieszczeniu. Mogą to być sterty śmieci, zabytkowa broń, dzieła sztuki czy nawet pojazdy. Gdy zauważyłem, że całkiem nieźle idzie mi w tym biznesie, postanowiłem stworzyć drużynę z Allenem. Był to strzał w dziesiątkę, bo Allen zna się zupełnie na innych rzeczach niż ja. Staliśmy się groźną drużyną dla innych i zaczęliśmy zarabiać całkiem niezłe pieniądze na tym.
Allen Haff: Moja mama była handlarzem antyków. Dorastałem w tym biznesie, co nauczyło mnie mieć wyczucie i dobre oko do takich zabytkowych przedmiotów. Znam się na – jak to określił Ton – damskich rzeczach, jak antyki z Chin, ceramika z Kalifornii czy szkło z czasów Wielkiego Kryzysu. Teraz, gdy wśród mężczyzn panuje moda na zbieranie starej broni, monet, pamiątek sportowych, narzędzi czy nawet aut, taki sprzymierzeniec jak Ton jest dosłownie wielkim skarbem. Nieustannie zadziwia mnie jego wiedza. Wkręciłem się w biznes nie ze względu na pieniądze, a historię, jaką niosą za sobą przedmioty. Trzymałem się z dala od aukcji magazynowych, wybierając domy aukcyjne. Kiedy już jednak spróbujesz, od razu się uzależniasz.
• Na aukcjach rywalizujecie z kilkunastoma osobami naraz. Nie zawsze udaje wam się wygrać.
AH:Niestety, tak. Byłem na aukcji, na której sprzedawali tzw. magazyn Madonny. Mężczyzna, z którym rywalizuję niemal na każdej aukcji, odrobił pracę domową lepiej niż ja i zrobił to wcześniej. Dokładnie przyjrzałem się wszystkim pudełkom w magazynie i na każdym z nich widniał napis: "pamiątki po Madonnie”. Okazało się, że należały do asystentki Madonny i mężczyzna natrafił na dziesiątki znakomitych, wiele wartych pamiątek. Zarobił na tym sporo pieniędzy i… pomogłem mu w tym. Jak tylko dowiedziałem się, co znalazł, zasugerowałem, aby sprzedał to z powrotem Madonnie. Byłem na tej aukcji i to ja mogłem to mieć.
• Najlepsze znalezisko?
AH:Trudne pytanie, bo kilka z nich było wartych zachowania. Jest taki przedmiot, który przypomina mi stare dobre czasy, gdy byłem w szkole. Kiedy interes idzie kiepsko i nie mam humoru, wchodzę do kontenera długości 8 metrów. Za 3,9 tys. dolarów (około 12 tys. złotych – przyp. red.) udało mi się kupić magazyn, w którym znajdowało się wszystko z katalogu tej firmy. Znalazłem w środku bardzo drogie komputery z oprogramowaniem. Bez problemu mógłbym dodać do wylicytowanej kwoty jeszcze jedno zero i sprzedać z dużym zyskiem, ale tego nie zrobiłem. Zawsze, gdy mam problemy, wchodzę do tego kontenera i przypominają mi się dobre chwile, dla których wstaję codziennie rano z łóżka.
• Licytując pomieszczenia, nie wolno wchodzić do środka, nic dotykać, ani sprawdzić. Jak w ciągu kilku chwil ocenić wartość pokoju?
AH: Niewątpliwie pomocną rzeczą jest dowiedzenie się przed aukcją, dlaczego dany magazyn został wystawiony na licytację i do kogo należał. Dzięki temu jesteśmy w stanie stworzyć wręcz psychologiczny profil byłego właściciela. Następnie zadajemy sobie pytanie, jaka była ta osoba, co lubiła, co mogła zbierać. To takie trochę w stylu grupy dochodzeniowej CSI.
TJ: Najważniejszym momentem jest, gdy stoimy przed pokojem i otwierają się drzwi. Wtedy się wszystko zaczyna. Pierwsza rzecz, jaka w nas uderza, to zapach pokoju. Czy pachnie staro? Jaki to zapach? Zwracamy też uwagę na to, czy pudełka są zapakowane w sposób profesjonalny przez firmę od przeprowadzek, czy przedmioty zostały wsadzone byle jak w stare pudła po piwie. Musisz patrzeć na ogół, ale także na detale. Robimy to już tak długo, że jak tylko otwierają się drzwi, skanujemy z Allenem wzrokiem różne miejsca w poszukiwaniu ciekawych rzeczy. Spoglądając na kolor pudełka i jego odcień, możemy domyślić się, z jakiego regionu i okresu pochodzi schowana w nim broń. Na to wszystko jest tylko kilka sekund, bo na tyle pozwalają zasady aukcji. Wtedy określamy, ile jesteśmy w stanie wydać w danej licytacji. Zawsze jest to maksymalnie połowa tego, co jesteśmy w stanie zarobić.
• Sprzedajecie wszystko, co znajdujecie?
AH: Zachowałem statuetkę z tradycyjnego turnieju "Bronze Derby” z końca lat 40. Na jednej z aukcji znaleźliśmy rekwizyty z planu sitkomu "Happy Days” kręconego w połowie lat 70. W serialu była słynna restauracja i właśnie na jej wzór urządziłem jeden z pokoi w domu. Mam też mnóstwo historycznych przedmiotów i rekwizytów pochodzących z czasów kolonialnych.
• Okazuje się , że na tym biznesie można nieźle zarobić. Nie boicie się konkurencji?
AH: To, co widać w telewizji może wydawać się bardzo widowiskowe. Prawda jest taka, że większość czasu zajmuje nam przenoszenie przedmiotów z miejsca na miejsce i wyrzucanie śmieci. Czujemy się jak sprzątacze.
TJ: Dla początkujących mam jedną, ale bardzo ważną wskazówkę: nie wydawaj więcej niż możesz sobie na to pozwolić. Kupuj to, co znasz. Przed aukcją przygotuj także miejsce, w którym możesz przechować to wszystko. Z tym jest zawsze duży problem, bo po zakupie jest mało czasu na zabranie rzeczy.