- Za każdym razem, gdy trafialiśmy do jednej z wiosek w samym środku dżungli oferowano nam ciepły posiłek, dach nad głową i dużo ciekawych historii. To bardzo otwarci, ciepli i interesujący ludzie. Odznaczają się niezwykłą życiową mądrością, której nie spotkasz wśród ludzi z Zachodu - mówi Ed Stafford.
- Przejście pieszo całej długości Amazonki zajęło mi dwa i pół roku. W tym czasie widziałem naprawdę wiele. Rzeka wije się przez przeszło siedem tysięcy kilometrów i dla kogoś, kto nigdy nie szedł jej brzegiem, praktycznie wszystko może wydawać się dziwne. Nieznośny tropikalny upał, duża wilgotność, setki tysięcy nieustannie gryzących moskitów, rzadkie zwierzęta, Indianie, uprawy koki należące do karteli narkotykowych - tych rzeczy nie spotkasz idąc np. brzegiem Tamizy. W trakcie wyprawy zostałem nawet uprowadzony na kilka godzin przez lokalnych bandytów. Podejrzewam, że szopa, w której mnie przetrzymywali mogła być jednocześnie najbardziej zwykłym i najdziwniejszym miejscem, w jakim się znalazłem... Natomiast ze stuprocentową pewnością mogę powiedzieć, co było najpiękniejszą rzeczą, z jaką się spotkałem w trakcie tej wyprawy: była to gościnność mieszkańców osad nad Amazonką. Ci biedni, naprawdę biedni ludzie często mają znacznie więcej do zaoferowania niż ludzie z innych rejonów świata. Za każdym razem, gdy trafialiśmy do jednej z wiosek w samym środku dżungli oferowano nam ciepły posiłek, dach nad głową i dużo ciekawych historii. To bardzo otwarci, ciepli i interesujący ludzie. Odznaczają się niezwykłą życiową mądrością, której nie spotkasz wśród ludzi z Zachodu.
• Najpiękniejsze miejsce, jakie odwiedziłeś w nowej serii programu "Ed Stafford poza cywilizacją”?
- Trudne pytanie. Niemal każde z tych miejsc zachwyca widokami, w każdym z nich można też łatwo zginąć. Jak doskonale wiesz, moim celem jest przede wszystkim przetrwanie, podziwianie krajobrazów zostawiam sobie na później. Na pewno duże wrażenie zrobiła na mnie delta rzeki Okawango w Botswanie. Dookoła znajdują się ogromne rozlewiska wody, podmokła sawanna i wyspy. Wokół pełno afrykańskiej zwierzyny. Co prawda teren wygląda znacznie ładniej z lotu ptaka, niż kiedy trzeba pieszo się przez niego przedzierać, niemniej jednak w tym miejscu można poczuć prawdziwy majestat przyrody. Największe wrażenie zrobił na mnie płaskowyż Gran Sabana w Wenezueli. To absolutnie jedno z najbardziej zachwycających miejsc na świecie. Wyobraź sobie wyżynę pokrytą szerokimi rozpadlinami, przeciętą malowniczymi wodospadami, głębokimi wąwozami i dolinami. Dołóż do tego jeszcze dziewicze lasy tropikalne oraz gdzieniegdzie rozległe tereny trawiaste, a będzie to prawdopodobnie najpiękniejszy krajobraz, jaki zobaczysz w życiu.
• Najgorsze miejsce do przetrwania, jakie odwiedziłeś w swoim programie?
- Zachodnia Australia. Nie spodziewałem się, że będzie tam aż tak ciężko. Australia jawi się nam, jako miejsce, gdzie być może żyją wszystkie najbardziej jadowite węże świata, ale przeżyć jest względnie łatwo. Błąd! Znalazłem się w miejscu, gdzie poza skalistym wybrzeżem i rachityczną roślinnością nie znalazłem niczego. Pożywienia brak, a wody pitnej tyle, co kot napłakał. Nie byłem w stanie przeżyć tam przez 10 dni. Cieszę się, że w nowej serii mojego programu są odcinki, w których widzowie zobaczą, że po prostu nie daję rady, nie potrafię osiągnąć celu, jaki sobie postawiłem. Bo przecież takie jest życie, prawda? Nie wszystko może pójść zgodnie z planem.
• Najważniejsze cechy, które pozwalają przeżyć w miejscach z dala od cywilizacji?
- Chcąc przeżyć w ekstremalnych warunkach trzeba przede wszystkim zachować spokój i szeroko otworzyć oczy. Każdy z nas wie, że ludzi w sytuacjach ekstremalnych prawie zawsze ogarnia panika. Błędnie określają cele, dokonują niewłaściwych wyborów, co niestety często kończy się dla nich tragicznie. Znacznie rozsądniej jest próbować uspokoić się, usiąść, nawet na godzinę, zapalić papierosa i krok po kroku przeanalizować decyzje, jakie zamierza się podjąć. Zastanowić się, co znajduje się w naszym plecaku, jakie przedmioty są niezbędne, a które można spokojnie wyrzucić. Koniecznie należy postrzegać sytuację, w jakiej się znaleźliśmy "na zimno”. Spróbuj potraktować to jak grę, jako wyzwanie, którego jesteś w stanie się podjąć. Nie emocjonuj się, bądź przekonany, że na pewno ci się powiedzie. To może i brzmi banalnie, ale takie podejście jest naprawdę bardzo ważne. Zaprzestanie zbędnego analizowania jest kolejną bardzo ważną rzeczą. Ludzie zanadto komplikują swoje własne życie, zwierzęta tego nie robią. By przeżyć my również powinniśmy zachowywać się bardziej jak one. Wreszcie, kolejną niezwykle istotną cechą jest medytacja. Będąc na bezludnej wyspie, kiedy czułem się naprawdę źle lub gdy byłem bardzo głodny, siadałem w kamiennym kręgu i przez godzinę, dwie medytowałem. To naprawdę pomaga, pozwala uspokoić myśli i tym samym przetrwać.
• Najokropniejsza rzecz, jaką zjadłeś w czasie swoich wypraw?
- Podczas kręcenia ostatniego odcinka mojego nowego programu prawdopodobnie jadłem nie tyle najobrzydliwszą rzecz na świecie, co w najobrzydliwszych warunkach. Znajdowałem się na pustyni Sonora w Arizonie. Okoliczne skały pokryte są płytkimi dziurami, w których zbiera się rosa. Nocą okoliczne zwierzęta doskonale wiedzą, gdzie ich szukać, dlatego przygotowałem pułapkę, chcąc złapać choćby szczura. Następnego rana poszedłem sprawdzić pułapkę i nagle... zostałem obryzgany obrzydliwie żółtą cieczą. W pułapkę złapał się skunks. Po początkowych wahaniach uznałem jednak, że nie mogę marnować tak dużej ilości wartościowego białka. Upiekłem go na ogniu, w smaku nie był taki zły, choć mój węch długo protestował.
• Czego najbardziej brakuje ci "Poza cywilizacją”?
- Mojej narzeczonej, Amandy. Gdybym mógł zmienić formułę tego programu i gdyby ona wyraziła chęć, z pewnością zabrałbym ją ze sobą. Myśl o niej pozwala mi przeżyć we wszystkich tych okropnych miejscach. Domyślam się jednak, że oczekiwałeś innej odpowiedzi... Ze zwykłych przedmiotów dotychczas najbardziej brakowało mi noża. Mało kto zdaje sobie sprawę, że to prawdopodobnie jeden z najlepszych wynalazków w historii ludzkości. Za jego pomocą można zrobić wszystko, co jest potrzebne do przetrwania z dziczy. Jednak programy realizowane dla Discovery Channel nauczyły mnie, że można sobie świetnie poradzić i bez niego. W trakcie kręcenia kilku ostatnich odcinków dosłownie zapomniałem o jego istnieniu. Kiedy mam ochotę coś przeciąć albo zmiażdżyć, sięgam po kamień, choć oczywiście w domu tak jeszcze nie robię :). Podobnie jest z zapałkami. Nauczyłem się rozpalać ogień niemal w każdym środowisku. Oczywiście czasami zajmuje mi to nawet i dwa dni, ale ostatecznie zawsze mi się udaje. Jak widzisz, poza Amandą nie brak mi niczego.
• Jakie zwierzę najbardziej dawało się we znaki?
- Moskity. Podejrzewam, że przez dwa i pół roku wędrówki brzegiem Amazonki zostałem ugryziony ze 100 tysięcy razy. Nie znoszę moskitów, a w pobliżu zbiorników wodnych jest ich prawdziwe zatrzęsienie. Skłamałbym gdybym powiedział, że byłem w stanie się do nich przyzwyczaić. Wielu ludzi wędrując przez dżunglę czy pustynię obawia się ukąszeń węży i pająków. To bez sensu. Możliwość ugryzienia przez węża jest naprawdę mała. A szansa na to, że ten wąż będzie jadowity jest minimalna. Prędzej zginiesz od uderzenia orzechem kokosowym! To nie żart. Mało kto zdaje sobie sprawę, że dużo więcej osób ginie w tak niecodzienny sposób niż od ukąszenia węża.
• Największa różnica między służbą w wojsku a programami survivalowymi?
- W wojsku szkolisz się po to, aby zabijać. W moim programie pokazuję widzom w jak ciężkie tarapaty można wpaść i jak wyjść z nich cało. Dlatego jednoznacznie preferuję programy survivalowe. Jako dziecko marzyłem by zostać żołnierzem. Gdy skończyłem studia, zaciągnąłem się do armii. Wiele się nauczyłem, dosłużyłem się stopnia kapitana, kierowałem plutonem i uczestniczyłem w prawdziwych operacjach wojskowych. Spełniłem swoje marzenie, ale uznałem, że to jednak nie było to. Dużo większą satysfakcję przynosi mi mój program. Zdecydowanie bardziej wolę robić wszystko po swojemu niż być jedynie trybikiem w wielkiej machinie.
• Najbliższe plany?
- Obecnie zajmuję się promocją nowej serii mojego programu, "Ed Stafford poza cywilizacją”. W październiku rozpoczną się zdjęcia do mojego kolejnego projektu… i to tyle, co mogę powiedzieć na ten temat.