ROZMOWA Z Konradem Maciejczykiem, trenerem POM Iskra Piotrowice
- Jak ocenia pan ten sezon w wykonaniu swoich podopiecznych?
– W skali szkolnej wystawiłbym nam szóstkę. Atakowaliśmy nieco z drugiego szeregu, bo większość ekspertów w roli faworytów rozgrywek widziała inne drużyny. Wymieniano przede wszystkim Stal Poniatową czy rezerwy Wisły Puławy, a nas w tych notowaniach nieco pomijano. W pierwszej rundzie zdarzyło nam się kilka potknięć, ale nie miały one wpływu na końcowy rezultat. Podobnie, jak słaby początek rundy rewanżowej, kiedy przegraliśmy z Ruchem Ryki i Perłą Borzechów. Szybko jednak otrząsnęliśmy się i zaczęliśmy wygrywać kolejne mecze. Istotny był również fakt, że potrafiliśmy zdobywać punkty w meczach z bezpośrednimi rywalami. To znacznie poprawiło naszą sytuację w tabeli.
- W którym momencie uwierzył pan w możliwość awansu do czwartej ligi?
– Dopiero po meczu z Orłami Kazimierz. Aby móc świętować, musieliśmy to spotkanie wygrać. Udało się, chociaż na początku grało nam się trudno. Orły to niezły zespół, który kilka razy zagroził naszej bramce.
- Ale spał pan spokojnie przed tym spotkaniem?
– Wiadomo, że czułem lekką presję, ale nie miałem problemów ze snem. Przede wszystkim, mocno wierzyłem w moich podopiecznych. Gdyby powinęła nam się noga w tym spotkaniu, to bylibyśmy największymi frajerami w tej lidze. Nie mogliśmy wypuścić takiej okazji z rąk.
- Czy mieliście już fetę z okazji awansu?
– Mała feta była, ale większość z nas wzywały obowiązki służbowe. Nie mogliśmy więc pozwolić sobie na większą zabawę.
- Teraz czeka na was czwarta liga, która w tym roku będzie wyjątkowo mocna. Mecze z rywalami pokroju Chełmianki Chełm czy Lublinianki Lublin będą zapewne olbrzymimi wydarzeniami dla Piotrowic...
– Przede wszystkim nie zamierzamy przeprowadzać rewolucji kadrowej. Jestem zwolennikiem dawania szansy zawodnikom, którzy wywalczyli promocję. Uważam, że stać ich na skuteczne powalczenie o utrzymanie się na czwartym froncie. Co do spotkań z renomowanymi rywalami, to dla kibiców w Piotrowicach nie jest żadna nowość. Podczas naszego ostatniego pobytu w czwartej lidze, graliśmy m.in. z Lublinianką czy Wisłą Puławy. Nikt wtedy nie pękł i mam nadzieję, że teraz będzie podobnie. Planujemy przeprowadzić dwa lub trzy transfery. Na razie najpilniejsze jest znalezienie bocznego obrońcy. Przydałby się również bramkostrzelny napastnik, ale to jest marzenie wszystkich drużyn w Polsce.
- Ale wy macie przecież Jakuba Barana, który imponował łatwością zdobywania goli.
– On też potrzebuje wsparcia. Poza tym on w tym sezonie nie trenował regularnie, przez co czasami brakowało mu skuteczności. Gdyby wykorzystywał więcej sytuacji, miałby tych bramek znacznie więcej.