Teoretycznie Olimp-Start Lublin powinien w sobotę przegrać z Sokołem Łańcut co najmniej kilkunastoma punktami. Tymczasem "czerwono-czarni” mogą świętować zwycięstwo nad wiceliderem pierwszoligowych rozgrywek. Dlaczego? – Bo teoria nie zawsze idzie w parze z praktyką – powiedział Dominik Derwisz, opiekun Olimpu-Startu.
U nas zawodnicy dostają wynagrodzenie zawsze w terminie. Myślę, że moi podopieczni wreszcie uświadomili sobie, że są rozliczani z wyników i że ta sielanka może się skończyć, jeżeli będą słabo prezentować się – powiedział Derwisz.
W sobotę "czerwono-czarni” walczyli z niesamowitym zaangażowaniem. To nie byli ci sami zawodnicy, którzy snuli się po parkiecie w meczach z Rosą Radom czy SKK Siedlce. Największą poprawę zaliczył Łukasz Kwiatkowski, zdobywca aż 24 punktów.
– Ale ja zawsze daję z siebie wszystko – twierdzi. – Według mnie stać go na jeszcze lepszą grę. O ile w ataku zagrał rewelacyjnie, to w defensywie może jeszcze nieco poprawić się – powiedział Derwisz. Inna sprawa, że lubelski center rozpoczął mecz z Sokołem na ławce rezerwowych, a w pierwszej piątce próbował zastąpić go Sergiusz Prażmo. – W Gdyni było podobnie. Pozostaje mi pogodzić się z tą sytuacją i powalczyć o podstawowy plac – dodał Kwiatkowski.
Sobotni mecz po raz kolejny nie był pokazem skuteczności w ataku. Jednak już chyba przyzwyczailiśmy się, że "startowcy” w tym sezonie mają ogromne problemy z trafianiem do kosza. – Ale znowu przyzwoicie zagraliśmy w obronie. Zresztą z tym elementem akurat nie mamy zbyt dużych problemów – powiedział Derwisz.
Olimp-Start Lublin – Sokół Łańcut 70:67 (12:20, 22:19, 19:13, 17:15)
Sokół: Klima 19 (1x3), Glapiński 17 (2x3), Ucinek 12 (2x3), Szurlej 9 (1x3), Fortuna 5 – Pisarczyk 3, Chromicz 2, Balawender 0.
Sędziowali: Puchałka, Kuniec i Piełka. Widzów: 500.
JESZCZE JEDEN SUKCES
– Spokojnie, ta liga jest bardzo nieprzewidywalna. Na pewno nie jesteśmy faworytem tych zawodów – twierdzi Kwiatkowski.