W grze Górnika widać już pewien szlif trenera Tomasza Kafarskiego. Szkoleniowiec postawił na konsekwentną grę w defensywie, czasami nawet kosztem efektownej gry z przodu. Dzięki temu zielono-czarni coraz częściej zdobywają punkty
Po spadku z ekstraklasy w Łęcznej drużynę zbudowano praktycznie od nowa. Trener Kafarski szybko przestawił zespół na ustawienie: 1-3-5-2. – Pierwszy raz zagraliśmy w ten sposób jeszcze we Flocie Świnoujście. I od tego czasu często do niego wracałem. Kiedy drugi raz pracowałem w Świnoujściu zdecydowałem się wprowadzić ten system na stałe – mówi Kafarski. – Ten system daje dużo różnych rozwiązań zarówno w obronie jak i ataku. Zdaje sobie jednak sprawę, że taktyka jest ważna, ale na to, żeby osiągnąć sukces wpływa wiele czynników. Dla mnie najważniejsze jest, aby zawodnicy w pełni wiedzieli czego od nich oczekuję i dobrze rozumieli się na boisku – dodaje.
Gra trzema obrońcami nie najlepiej wyglądała u progu sezonu. Na inaugurację Górnik przegrał w Opolu aż 0:3, ale miał za sobą raptem kilkanaście jednostek treningowych. Później defensywa spisywała się nieźle, aż do 18 sierpnia. Wtedy to łęcznianie mimo że strzelili Stali Mielec aż trzy bramki to i tak schodzili z boiska bez punktów.
Od tamtej pory gra w tyłach wygląda coraz lepiej. Serii trzech wygranych z rzędu, którą niedawno zaliczyli zielono-czarni nie widzieli w Łęcznej od dwóch lat. Dobra passa została przerwana w Grudziądzu po porażce 0:1, ale ostatnio zespół trenera Kafarskiego znów zagrał „na zero z tyłu”. I to na boisku lidera – Chojniczanki. Bezbramkowy remis był dopiero drugą stratą punktów ekipy z Chojnic na swoim terenie.
– Skupiamy się na każdym kolejnym meczu. Mamy dobrą drużynę i stać nas na zajęcie wysokiego miejsca na koniec bieżącej rundy – mówi Łukasz Sosnowski, który niestety mecz w Chojnicach okupił kontuzją mięśnia dwugłowego. Teraz przed Górnikiem kolejny mecz na swoim stadionie przeciwko Pogoni Siedlce. – W tej lidze każdy może wygrać z każdym i tabela to potwierdza. My nie patrzymy na innych tylko skupiamy się na tym żeby nasz gra wyglądała coraz lepiej – kończy Sosnowski.