Publikujemy list otwarty kibiców Lublinianki do wszystkich ludzi, którym leży na sercu dobro najstarszego klubu sportowego na Lubelszczyźnie.
Wiadomość o tym, że wieloletni epizod w historii Lublinianki związany z Norweską Grupą Inwestycyjną dobiegł końca przyjęliśmy z wielką ulgą, ale nowa sytuacja w jakiej znalazł się najstarszy klub na Lubelszczyźnie nastręcza także nowych problemów i pytań. Jednym ze statutowych celów działania naszego stowarzyszenia jest ratowanie Lublinianki przed popadnięciem w agonię, czy mówiąc wprost – zniknięciem ze sportowej mapy Polski.
Wydarzenia ostatnich tygodni skłaniają nas do stwierdzenia, że tylko współpraca obecnych działaczy klubu, kibiców reprezentowanych przez nasze stowarzyszenie, wszystkich ludzi, którym leży na sercu dobro klubu i władz miasta jest w stanie wypracować odpowiedni plan działań, mających na celu ratowanie Lublinianki – klubu tak bardzo zasłużonego dla naszego miasta. W naszych strukturach powstał już Komitet Obywatelski Ratowania Lublinianki, w skład którego weszło wielu znanych sportowców lat minionych. Na jego czele stanął płk. Jerzy Gryz.
Ze smutkiem i niepokojem odebraliśmy fakt, że na spotkaniu dotyczącym przyszłości Lublinianki, które zorganizowaliśmy 13 września br. nie pojawił się nikt z władz miasta, pomimo zaproszeń jakie wystosowaliśmy. Czy nikogo nie obchodzi los klubu z Wieniawy? Czy to właśnie nie teraz, po przejęciu terenów przy ul. Leszczyńskiego z rąk Norwegów, Lublinianka powinna otrzymać pomoc? Przedstawmy realnie sytuację w jakiej znalazł się najstarszy klub na Lubelszczyźnie.
Otóż do tej pory klub utrzymywał się praktycznie jedynie ze środków, które pochodziły z wynajmu obiektów przy Leszczyńskiego, a i one zapewniały jedynie istnienie na poziomie wegetacji. Pozbawienie tych funduszy Lublinianki oznacza, że drużyna występująca w czwartej lidze, oraz grupy młodzieżowe mogą przestać funkcjonować w ciągu kilku tygodni! Kasa klubowa świeci pustkami, a bieżące koszty działania klubu tj. wyjazdy na mecze, opłacanie sędziów itp. to niestety realny problem, który zajrzy w oczy Lublinianki w każdy kolejny weekend rozgrywek ligowych. Starania społecznie działających osób, ludzi dokładających swoje prywatne pieniądze do funkcjonowania klubu mogą nie wystarczyć. Lublinianka może nie dokończyć nawet rundy jesiennej bieżącego sezonu – to nie jest czarny scenariusz. Na dziś to realny ogląd sytuacji.
Nie wiemy nie tylko tego czy naszemu klubowi uda się przetrwać najbliższe tygodnie. Pytania dotyczące nowej sytuacji Lublinianki po przejęciu obiektów na Wieniawie przez Miasto mnożą się same.
- Czy drużyny piłkarskie (seniorzy oraz liczne grupy młodzieżowe) Lublinianki będą mogły korzystać nieodpłatnie z obiektów przy Leszczyńskiego, oraz w jakim wymiarze czasowym?
- Kto dbać będzie o obiekty przy Leszczyńskiego i w jakich działaniach będzie się to przejawiać? Chodzi nawet o tak prozaiczne czynności jak koszenie trawy itp. Do tej pory zajmowali się tym działacze Lublinianki czy też kibice, na ogół pracujący społecznie. Jak będzie teraz?
- Czy wyjaśniony został już konflikt z Gminą Żydowską, który przez pewien okres czasu był rzekomo głównym hamulcem inwestycji na Wieniawie?
- Jaki jest wstępny wynik rozmów z Norweską Grupą Inwestycyjną w sprawie przejęcia drużyny i miejsca ligowego przez Miasto, a może inny podmiot? Czy znane są warunki, pod jakimi NGI odda drużynę i miejsce w rozgrywkach?
- Jeżeli NGI odda udziały w Sportowej Spółce Akcyjnej co w praktyce oznaczać będzie to dla Lublinianki? Jaka rysuje się jej przyszłość?
- Jaki jest obecny poziom zadłużenia SSA wobec Miasta Lublin?
- Dokąd trafiać będą pieniądze z wynajmu pomieszczeń czy boiska na Wieniawie?
Norweskie "never ending story” było dla nas, sympatyków Lublinianki, swoistym "czeskim filmem”. Nie chcielibyśmy przerabiać tego samego scenariusza również teraz. Liczymy na współpracę z miastem i pomoc Ratusza. Czy w blisko 400-tysięcznym mieście funkcjonować może tylko jeden klub? Czy tylko dlatego, że jego kibice nie raz potrafili siłą swojej liczebności przekonać do swoich racji najważniejsze osoby w mieście?
Czy pomoc organizacyjna i finansowa dla Motoru, a kompletna ignorancja wobec problemów Lublinianki, podkreślamy jeszcze raz, klubu z najdłuższymi tradycjami w naszym regionie, jest w porządku? Wierzymy, że Miasto Lublin zna prawidłową odpowiedź na to pytanie. Jeśli chcemy wydźwignąć lubelski sport z ruiny, nie może pozwolić na to by Lublinianka zniknęła ze sportowej mapy Polski.
Apelujemy nie tylko do władz Lublina, ale też do osób prywatnych czy też firm – każdy może pomóc Lubliniance, czy to doraźnie – ratując ją w tych trudnych tygodniach przed upadkiem, czy na dłuższą metę inwestując pieniądze w klub, który za rok obchodzić będzie swoje 90-te urodziny. Wierzymy, że nasz apel nie będzie wołaniem na puszczy i że znajdą się dobroczyńcy, którzy nie pozwolą Lubliniance upaść.