ROZMOWA Z Joanną Drabik, obrotową MKS Selgros Lublin
– Nie, bo byłam przygotowana na taką sytuację. Jechałam na zgrupowanie kadry świadoma tego, że jestem czwartą obrotową w kolejności i wiedziałam, że mam małe szanse na wyjazd do Serbii. Jestem szczęśliwa, że w ogóle byłam brana pod uwagę przez Kima Rasmussena. Te kilka dni treningów z najlepszymi zawodniczkami w Polsce były dla mnie bardzo pouczające.
• W jaki sposób Kim Rasmussen przekazał, że musi pani zostać w Polsce?
– Odbyło się to na wspólnym spotkaniu z wszystkimi reprezentantkami. Przebiegało ono w bardzo miłej i sympatycznej atmosferze, dlatego nie mam najmniejszego żalu do trenera. Pamiętajmy, że przez długi czas byłam kontuzjowana, a do gry wróciłam szybciej, niż prognozowali to lekarze. Nie osiągnęłam jeszcze najwyższej formy, więc rozumiem, że do Serbii pojadą inne szczypiornistki.
• Jaka atmosfera panuje w reprezentacji?
– Na zgrupowaniu w Cetniewie czułam się znakomicie. W kadrze panuje rodzinna atmosfera, a starsze zawodniczki pomagają młodszym. Widać w tym zespole rękę Kima Rasmussena, który świetnie poukładał całą drużynę.
• Jak oceni pani powołania Kima Rasmussena?
– Nie chcę ich oceniać. Trener ma swój pomysł na ten zespół i konsekwentnie go realizuje.
• Ale to, że w kadrze znalazła się tylko jedna przedstawicielka MKS Selgros Lublin jest chyba dużym zaskoczeniem?
– Ciężko to oceniać. W reprezentacji znalazło się miejsce dla Aliny Wojtas, która jest jedną z liderek zespołu. Jestem przekonana, że Ala pokaże się w Serbii z bardzo dobrej strony. Szkoda, że nie udało się załapać do składu Weronice Gawlik, która przez wiele miesięcy znajdowała się w kadrze i w wielu meczach spisywała się bez zarzutu. Dla mnie brak powołania dla Gawlik był sporym zaskoczeniem. Trzeba jednak przyznać, że bramka to jedna z najmocniej obsadzonych pozycji w reprezentacji Polski. Anna Wysokińska oraz Małgorzata Gapska to świetne golkiperki i zawiesiły poprzeczkę bardzo wysoko.
• Jak ocenia pani szanse reprezentacji Polski w mistrzostwach świata?
– Uważam, że jesteśmy w stanie wyjść z grupy. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że Polska na światowej mapie żeńskiego szczypiorniaka znaczy bardzo mało. Wierzę jednak, że w najbliższych dniach to zmieni się i zostaniemy czarnym koniem mistrzostw. Wiele będzie zależało od dyspozycji dnia. Jeżeli wstrzelimy się z formą, to może być to dla nas bardzo przyjemny turniej.
• Tymczasem Superliga ma ponad miesięczną przerwę. Jak pani zapatruje się na tak długą pauzę?
– To coś nowego dla wszystkich zespołów Superligi. Ze względu na udział w zgrupowaniu reprezentacji Polski dostałam od trenerki Sabiny Włodek kilka dni przerwy. Dziewczyny jednak w tym czasie mocno trenowały. Ta przerwa jest pewnym utrudnieniem, ale myślę, że ekipy posiadające zespoły rezerw poradzą sobie z utrzymaniem rytmu meczowego. Wiele drużyn bierze również udział w turniejach towarzyskich.
• Wy już w czwartek pokażecie się lubelskim kibicom. Okazją do tego będzie charytatywny mecz z Galiczanką Lwów...
– Wiadomo, że w tym meczu najważniejszy jest cel, a nie wynik. Cieszymy się, że naszą grą możemy wspierać szczytne cele.