Najwyższa pora przełamać złą passę. Tym bardziej, że w sobotę (początek meczu o godz. 18) rywalem drużyny Giennadija Kamielina będzie zespół, z którym szkoleniowiec pracował wcześniej, zanim przyszedł do Puław. - Z tamtym Travelandem wygrałem przed rokiem, z nowym chciałbym w sobotę - mówi szkoleniowiec.
W puławskim obozie nie ma jednak powodów do nadmiernej radości. Z kontuzjami nadal borykają się obrotowi Łukasz Kandora i Mateusz Kus. Nie zagra też bramkarz Piotr Wyszomirski. Na jego miejsce szykowany jest Marek Długosz, który dobrze spisał się w ostatnim meczu w Kwidzynie.
- Nie wiem jednak jak zaprezentuje się przed swoimi kibicami, czy na przykład nie spali się psychicznie - zastanawia się Giennadij Kamielin. - Muszę także eksperymentować z ustawieniem na kole. Do obsadzenia tej pozycji brani są pod uwagę Remigiusz Lasoń, Artur Witkowski, a nawet Bogumił Buchwald. Musimy wygrać. Zwycięstwo i pięć punktów na koncie przedłuży nasze szanse na zajęcia miejsca w środku tabeli.
Traveland w pięciu kolejkach uzbierali już sześć punktów, wygrywając w Gdańsku, a także u siebie ze Stalą Mielec i Chrobrym Głogów. W spotkaniach w Kwidzynie oraz Płocku podopieczni trenera Edwarda Strząbały pozostawili dobre wrażenie. Niewiele brakowało, a na parkiecie mistrzów Polski doszłoby nawet do niespodzianki, gdyż olsztynianie byli o krok od zwycięstwa.
Do Puław przyjeżdża zatem silny i wymagający rywal. - Wciąż czekamy na kontuzjowanego Daniela Urbanowicza, który być może wystąpi już przeciwko Azotom - mówi trener Strząbała. - Szanse obu drużyn są wyrównane, choć to gospodarze mają atut w postaci własnego parkietu. Zwycięstwo pozwoli nam nie stracić kontaktu z czołówką. Obawiamy się rosłych graczy z drugiej linii: Buchwalda, Lasonia i Michała Szyby.