Oba kluby ścigają się o pierwsze miejsce. O przychylność piłkarskiej opatrzności zabiegają również w Świdniku, Radzyniu Podlaskim i Biłgoraju.
Do kościoła
Zawodnicy w każdym z klubów mają na to swoje metody. Serbski pomocnik Górnika Łęczna Veljko Nikitović, w przeddzień meczu inauguracyjnego wybrał się na mszę, do katolickiego kościoła. Uczynili tak zresztą wszyscy piłkarze Górnika, tyle że popularny "Veluś"; jest w końcu wyznawcą prawosławia. - Uważam, że to ten sam Bóg. Chciałem zobaczyć jak to jest u was. Homilia mi się podobała, była o życiu. Modlitwa przed meczem zawsze może pomóc. A kościół? Cerkwie są ładniejsze i bogatsze - mówi Velijko Nikitović.
Spacer po linii
Trener Hetmana nie zamierza zawracać głowy niebiosom przyziemną piłką. - Jeśli komuś to pomaga, proszę bardzo. Kwestia sumienia piłkarzy. Nie mieszam Pana Boga do sportu. Dobrze się przygotowaliśmy do sezonu. Świadomość tego jest dla mnie wyrocznią - mówi Przemysław Cecherz. Twardo stąpający po ziemi trener przyznaje się jednak do własnych niekonwencjonalnych metod dbania o przychylność. - Melduję się na boisku dwie godziny przed meczem i wędruję po liniach boiska. Obchodzę każdy róg "szesnastki” i piątki. W sumie wędrując po wapiennych liniach przemierzam jakieś 8-10 długości boiska. O czym myślę? Koncentruję się. Rozgrywam wtedy ten mecz w głowie. Później, już w trakcie spotkania, mam wszystko poukładane. Dlatego reaguję żywiołowo i strasznie przeżywam każdą minutę gry moich chłopaków. Trudno mi usiedzieć w miejscu - zdradza Przemysław Cecherz.
Swój mały rytuał ma także bramkarz Marek Baranowski. - Jeśli w pierwszym meczu nie wpuszczę bramki, rękawice w których występowałem stają się szczęśliwym talizmanem. Nie zmieniam wtedy sprzętu do końca rundy. No chyba, że się totalnie zniszczy - mówi Marek Baranowski.
Kanapka z serem
To nie prawda, że przed meczem musimy jeść kanapki z serem. Nie klepiemy też mantry "skuś baba dziada”. Bo tak naprawdę, to w ogóle nie jesteśmy przesądni - śmieje się piłkarz Orląt Damian Pietroń. - Do każdego spotkania podchodzimy tak samo. No może przed pierwszym meczem mobilizujemy się szczególnie we własnym gronie. W końcu początek jest bardzo ważny. Jeśli zapali od razu to i później będzie się wiodło.
Z kolei w Świdniku, przed każdym meczem Maciej Kleszcz unika żyletki jak ognia. - Robię tak od lat. Przestaję się golić na dzień przed meczem, później po spotkaniu nadrabiam zaległości. Przed wyjazdemna mecz nawet nie spojrzę na maszynkę do golenia - zapewnia Maciej Kleszcz. Za moich czasów to dopiero były przesądy - zaczyna trener Łady Marek Sadowski, przed laty znakomity piłkarz lubelskiego Motoru. - Jak się jechało na mecz i przejazd kolejowy był zamknięty, to wiadomo, będzie w "łeb”. Gdy napotykaliśmy na wesele, to był dobry znak. Wierzyliśmy, że wtedy wygramy. To niby głupoty, ale dawały wsparcie psychiczne - opowiada Marek Sadowski, który zapewnia że w drodze do Nowego Sącza wybierze trasę bez przejazdów kolejowych, albo sprawdzi dokładnie rozkład jazdy PKP.
A może seks?
Tu zdania są podzielone. Lekarz opiekujący się piłkarską reprezentacją Niemiec zalecił zawodnikom tej drużyny wstrzemięźliwość seksualną, ale tylko na krótko przed meczami. A co jeśli seks uprawia się w trakcie spotkania? Izraelczyk Felix Halkon przyznaje: To nie była dla mnie jakaś szczególna nowość. Podczas mojej kariery zawsze w getrach trzymałem prezerwatywy na wszelki wypadek - mówi zawodnik. W czerwcu 1993 roku w Sztokholmie Szwecja prowadziła do przerwy 2:0, a mecz skończył się wynikiem 5:0. W przerwie Halkon nie słuchał trenera. Zamknął się w jednej z szaf i tam uprawiał seks z młodą Szwedką.
Ale trener Krzysztof Chrobak może być spokojny. W szatni Górnika Łęczna odpowiedniej szafy nie uświadczysz. - Zresztą, to indywidualna sprawa każdego zawodnika. Niektórym to pomaga. Czy mnie też? Ja dopiero muszę spróbować - kończy rozbawiony Nikitiović.