Dobra wiadomość jest taka, że w tym roku będzie więcej pieniędzy na świadczenia medyczne. Zła - że Narodowy Fundusz Zdrowia nie chce zapłacić 800 tys. zł za przyjętych ponad limit pacjentów. Ale szpital nie poddaje się.
Z kontraktu szpital musi wygospodarować też pieniądze na podwyżki dla pracowników. - Problem w tym, że udałoby się je sfinansować, gdyby cena za punkt wynosiła 54-56 zł, a fundusz przyznał jedynie 51 zł - mówi dyr. Kamiński. Zapewnia jednak, że aktualna sytuacja szpitala jest stabilna.
- Rok zakończyliśmy wprawdzie stratą, ale jest ona mniejsza, niż planowaliśmy. Miała być na poziomie 3,5 mln zł, a jest 2 mln zł. Poważnym problemem jest wykonanie świadczeń ponadlimitowych na kwotę 800 tys. zł, za które NFZ nie chce nam zapłacić - martwi się dyr. Kamiński. - Nie możemy odmówić przyjmowania pacjentów, nawet jeśli kontrakt jest już wypełniony. Zastanowimy się, czy nie wystąpić do sądu, ale to trwałoby strasznie długo.
Dyrektor nie traci jednak nadziei, że uda się zawrzeć z funduszem ugodę. - Nie odpuścimy, ale diabeł tkwi w szczegółach. NFZ ocenia, czy przyjęcie ponad limit było ratowaniem życia. A prawda jest taka, że ze zwykłej gorączki może być nawet sepsa i my tego na początku nie wiemy. Musimy pacjenta obserwować - mówi dyr. Kamiński.
- Skoro mamy obowiązek przyjmować pacjentów ponad limit, to ktoś musi nam za to zapłacić. Dlatego powinniśmy iść do sądu - uważa Artur Soboń, radny powiatowy.
Tym bardziej że szpital ma wiele innych potrzeb, zwłaszcza remontowych.
- Teraz stawiamy na modernizację szpitala. Czeka nas remont generalny i rozbudowa oddziału intensywnej opieki medycznej. Na jesieni będziemy mieć prawie nowy oddział, spełniający wszystkie standardy unijne - mówi dyrektor SP ZOZ.