Czwartkowe obrady Rady Miasta w Lublinie rozpoczęła gorąca, nieprzewidziana w programie dyskusja o budowie spalarni śmieci przy ulicy Metalurgicznej na terenie po dawnym zakładzie Ursus. Miasto decyzję środowiskową wydało, ale mieszkańcom ten pomysł się nie podoba. Co dalej z planami KOM-EKO?
Na czwartkowej sesji pojawiła się grupa mieszkańców, którym nie podoba się pomysł spalarni odpadów komunalnych w Lublinie przy ulicy Metalurgicznej. Jak tłumaczą, obawiają się negatywnego wpływu tej inwestycji na życie i zdrowie.
– Obawiamy się skutków zdrowotnych dla całego miasta – tłumaczy Krystyna Brodowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Ekologiczny Lublin. – Każda spalarnia ma zasięg oddziaływania przynajmniej dziesięciu kilometrów. Technologia budzi też wątpliwości. Często przeciwnicy nasi mówią, że w Wiedniu też jest spalarnia, ale w Wiedniu od wielu lat istnieje spalarnia mająca inną technologię, gdzie temperatura spalania wynosi 2 tys. st. C. Dopalane są spaliny w temperaturze 1,4 tys. st. C. U nas proponowana temperatura to jest 850 st. C – zarzuca działaczka.
Jak podkreśla, taka temperatura nie niszczy najgroźniejszych związków i substancji powstających w procesie spalania odpadów komunalnych. Chodzi o dioksyny i furany, których, jak podaje Brodowska, nawet minimalna ilość jest bardzo niebezpieczna dla organizmu. Jak dodaje to również inne odpady, czyli toksyczny żużel i setki ton pyłów, które miałyby być odbierane przez zewnętrzne firmy. - W Lublinie zgodnie z założeniami i prawem efektywność spalania miałaby osiągnąć 30 tys. ton odpadów rocznie – sugeruje działaczka. Dotychczas lubelskie śmieci trafiały do spalarni w Chełmie.
Miasto nie mogło powiedzieć „nie”
Do sprawy odniósł się sam prezydent Lublina Krzysztof Żuk. Jak zauważył, miasto, chcąc pozostać w zgodzie z prawem, wydania decyzji środowiskowej odmówić nie mogło, gdyż spełnione zostały wszystkie wymagane warunki. Odniósł się także do zarzutów, o braku konsultacji społecznych.
– Decyzja jest procedowana już dwa lata – wyjaśnia prezydent Krzysztof Żuk. – Proces konsultacji społecznych był od sierpnia do końca września – tych wpisanych w procedurę. Wydział Ochrony Środowiska przyjmował również różnego rodzaju zapytania i wnioski od mieszkańców i od Rady Dzielnic wcześniej. Odniósł się do wszystkich wniosków. Więc ci panowie, którzy mówili o braku konsultacji nie mówili prawdy. Te konsultacje wpisane są w procedurę prawną – wyjaśnia Żuk.
Odnośnie wydania decyzji środowiskowej prezydent podkreśla, że zgodnie z prawem, miasto musiało tak postąpić.
– Trzeba podkreślić wyraźnie, że wydanie tej decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych, bo to jest tylko i wyłącznie decyzja o uwarunkowaniach środowiskowych, oparte jest o działanie zgodne z prawem, o pozytywną opinię Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, SANEPID-u, czyli tych instytucji, których opinia musi być wydana, na dodatek te opinie są pozytywne i oparte o bardzo wnikliwą analizę merytoryczna Wydziału Ochrony Środowiska. Nie można nie wydać decyzji, jeśli jest ona zgodna z przepisami prawa, ponieważ byłoby to rażące naruszenie prawa.
Miasto naraziłoby się również na wypłatę odszkodowań dla inwestora.
– Inną sprawą dzisiaj jest procedowanie kolejnej procedury uzyskiwania pozwolenia na budowę, wtedy kiedy będzie już dokumentacja. To będzie oddzielna procedura i oddzielnie zapewne będziemy o tym dyskutować – podsumowuje prezydent Lublina Krzysztof Żuk.
Do spalarni na terenie miasta Lublin miałyby trafiać odpady różnego rodzaju. Zaczynając od biosuszu, a kończąc na tekstyliach i tworzywach sztucznych. W decyzji znajdziemy również inne zapisy, mówiące o tym, jak miałby funkcjonować zakład. Znajdziemy tam m. in. informację o tym, że przy maksymalnej wydajności zakład mógłby spalać 60 350 Mg odpadów, a więc ponad 60 tys. ton. Komin spalarni miałby być wysoki na 43 metry.