Kiełbasa, bigos, ruskie pierogi... Ale niektórzy próbują przemycić za granicę papierosy, wódkę albo narkotyki.
- Kierowca dokładnie zajrzał do pojemników z żywnością, a na koniec kazał mi zabrać karton papierosów - opowiada zamościanin, który kilka dni temu podawał na dworcu paczkę do Londynu. - Syn albo przestanie palić, albo przynajmniej je ograniczy, bo w Anglii to duży wydatek.
Na Wyspach paczka papierosów kosztuje ponad 5 funtów. Ale w niektórych sklepach można spod lady kupić nasze lub ukraińskie papierosy za 3 funty, więc prawie o połowę taniej. Handlują nimi nie tylko polskie sklepy, ale też hinduskie czy tureckie. Jeszcze taniej, bo po 2,5 funta za paczkę, można zaopatrzyć się w towar bezpośrednio u rodaków, którzy pośredniczą w jego przemycie. Niektórzy wykorzystują do tego firmy przewozowe. - Dlatego nasi kierowcy mają kategoryczny zakaz zabierania paczek w jedną i drugą stronę. Za jego złamanie grozi kara pieniężna do 5 tys. zł. Jeżeli jednak zdecydują się na taką przysługę, to wyłącznie na własną odpowiedzialność - mówi Jerzy Tor, prezes Polonia Transport w Zamościu.
Firma miała już dość dokładnego przeczesywania każdej przesyłki, bo rodziny i znajomi podawali do Wielkiej Brytanii nie tylko pierogi i bigos. Zmorą stały się ostatnio narkotyki, które upychano, gdzie popadnie. - Znajdowaliśmy je w podawanych komputerach, ramach rowerowych, a najczęściej próbowano je przemycić w pojemnikach z artykułami spożywczymi - opowiada prezes Tor.
Jeden z mieszkańców Lublina chciał podać koledze paczkę, w której znajdował się kilogram kiełbasy wraz z dodatkami, czyli dwoma litrowymi słoikami z musztardą i keczupem. Wartość paczki nie przekraczała 50 zł, a za jej nadanie trzeba było zapłacić dwa razy więcej. - To się nie trzyma kupy - pomyślał kierowca, który postanowił bliżej przyjrzeć się zawartości słoików. Miał nosa, bo oprócz musztardy i keczupu, znalazł w środku... prezerwatywy wypełnione środkami odurzającymi.
Innym razem kiełbasę ktoś kiełbasę naszpikował narkotykami, ale na wszelki wypadek dorzucił szampon i mydło. Przesyłka nie dotarła do adresata.
- U nas także obowiązuje zakaz przewozu paczek przez załogi obsługujące trasy - mówi Tomasz Ruczajewski, prezes zamojskiej firmy "Rumat”, której autokary kursują do Niemiec i Francji. - Jeżeli jednak ktoś poprosi o przewiezienie książki dla córki, czy pieniędzy dla rodziny w Polsce, to nie robimy z tym większych problemów.