Łukowska policja zatrzymała mężczyznę podejrzanego o podpalenie kamienicy, w której mieszkało pięć rodzin. 32-letniemu Mariuszowi K. grozi kara do 5 lat więzienia.
Przypomnijmy. Do pożaru budynku, w którym mieszkało pięć rodzin doszło we wtorek. – Sytuacja była dramatyczna – opowiada – informuje mł. brygadier Szczepan Goławski, rzecznik straży pożarnej w Łukowie. – szczęśliwie udało nam się ewakuować z płonącego budynku osiem osób, w tym dwie niepełnosprawne.
Początkowo przypuszczano, że przyczyną pożaru mogło być zaprószenie ognia, ale później okazało się, że ktoś celowo przyłożył do niego rękę.
Podejrzany został zatrzymany wczoraj. To 32-letniego Mariusz K. Winny usłyszał już zarzut. – Za uszkodzenia mienia oraz narażenie na niebezpieczeństwo mieszkańców budynku grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności – informuje podinspektor Andrzej Biernacki, oficer prasowy łukowskiej policji. Dodaje, że mężczyzna był już w przeszłości notowany również za podobne przestępstwa.
W piątek sąd zadecydował o jego tymczasowym aresztowaniu.
Pogorzelcy cieszą się, że cało wyszli z opresji, ale mają żal, że nikt nie chce im pomóc. – Dotąd nie otrzymaliśmy żadnej pomocy od właściciela budynku, czyli od Zakładu Gospodarki Lokalowej oraz od Urzędu Miasta. Nie byliśmy ubezpieczeni. Jesteśmy ubodzy, zatem potraktowano nas jako ludzi gorszej kategorii – opowiada ze łzami w oczach Halina Włodarczyk, jednak z lokatorek kamienicy. Przyznaje, że proponowano im jakieś lokum zastępcze, ale twierdzi, że warunki są tam fatalne.
– Poruszam się na wózku, jestem matką samotnie wychowującą dzieci. A na Sosnowej, gdzie niby mielibyśmy zamieszkać, nie ma nawet kanalizacji. Nie byłabym tam zresztą w stanie wjechać wózkiem. Kiedy proszę o coś lepszego, urzędnicy bezczelnie śmieją się nam w nos – dodaje z żalem kobieta.
Włodarze Łukowa nie mają sobie tymczasem nic do zarzucenia.
Zdesperowani ludzie nie wiedzą już gdzie szukać pomocy. Wczoraj o interwencje poprosili m.in. reporterów TVN.