MKS Perła Lublin w dalekiej Turcji wywalczył cenny punkt. Patrząc na ostatnie występy mistrzyń Polski ten rezultat można uznać za spory sukces
Szczypiornistki Perły Lublin leciały do Kastamonu walczyć ze swoimi demonami. Tym największym była kompromitująca seria w europejskich pucharach. Lublinianki nie wygrały w nich kolejnych piętnastu spotkań. Ostatni triumf w międzynarodowej rywalizacji zespół Perły odniósł 8 września 2018 r., kiedy w hali Globus pokonał 28:19 włoskie Jomi Salerno. Niestety, ale w sobotę ta seria nie została przerwana i licznik dobił już do 16 spotkań bez zwycięstwa.
Możemy jednak uznać, że szklanka jest do połowy pełna i wtedy spojrzeć na wynik z Kastamonu zdecydowanie bardziej optymistycznie. Lublinianki przystępowały do tego spotkania w fatalnych nastrojach. Były one spowodowane dwoma porażkami na ligowym podwórku. Przypomnijmy, że najpierw uległy one Piotrcovii Piotrków Trybunalski, a następnie zostały rozgromione w prestiżowym starciu przez MKS Zagłębie Lubin. Kibice oraz eksperci nie szczędzili mistrzyniom Polski ostrych słów krytyki i mało kto wierzył, że są one w stanie powalczyć w starciu z solidnym zespołem z Turcji.
Tymczasem w Kastamonu Perła pokazała w swojej grze elementy, których nie było widać w ostatnich dwóch ligowych spotkaniach – ambicję, zaangażowanie i wolę walki. Mimo słabszego początku lublinianki potrafiły doprowadzić do remisu i dzięki trafieniu Magdy Balsam w 12 min dogoniły rywalki. Później wynik cały czas oscylował wokół remisu, choć na przerwę do szatni z jednobramkową przewagą schodziły miejscowe.
Po zmianie stron wydawało się, że gospodynie wreszcie przełamią Perłę, zwłaszcza, że wyszły na trzybramkowe prowadzenie. Czas wzięty przez Kima Rasmussena przyniósł jednak efekt, bo dobrą akcję przeprowadziła Marta Gęga. W 49 min natomiast Aleksandrze Rosiak wreszcie udało się rzucić bramkę kontaktową. Później jednak Perle brakowało szczęścia, aby doprowadzić do remisu. W końcu zrobiła to jednak Natalia Nosek. Kolejne akcje już nie zakończyły się pomyślnym efektem i oba zespoły schodziły z parkietu z jednym punktem. W tym miejscu kilka pochlebnych słów trzeba poświęcić Marinie Razum, która fenomenalnymi interwencjami uratowała Perle cenny punkt. – Potrzebowałyśmy takiego meczu. Byłyśmy jednością, dobrze radziłyśmy i pomagałyśmy sobie w obronie. W ataku co prawda nie byłyśmy aż tak skuteczne, jak byśmy chciały, ale zdobyłyśmy jeden punkt, a to jest dla nas najważniejsze. To spotkanie w mojej opinii było kluczowe dla naszych głów, nastawienia mentalnego. Mimo że przegrywałyśmy nawet czterema bramkami, ani na moment nie straciłyśmy wiary w to, że możemy przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Koniec końców doprowadziłyśmy do remisu i ten podział punktów jest dla nas jak mała wygrana, bo wstałyśmy z kolan po słabych występach ligowych. Spodziewałyśmy się trudnego spotkania, bo Kastamonu to dobry zespół, który przed tym meczem dodatkowo wzmocnił się kilkoma zawodniczkami. Co prawda nie wiedziałyśmy przez to do końca, jak będzie wyglądać ich gra, ale byłyśmy gotowe także na te nowe szczypiornistki – analizowałyśmy ich grę. Spodziewałyśmy się także tego, że możemy być karane za bardziej agresywną obronę, więc wiedziałyśmy, jak musimy grać w defensywie, będąc jednocześnie w osłabieniu – powiedziała klubowej stronie Natalia Nosek, rozgrywająca Perły.
W drugim spotkaniu grupy rosyjski Handball Club Lada pokonał we własnej hali francuskie Nantes Atlantique Handball 32:29. W kolejnej kolejce w hali Globus Perła spotka się właśnie z zespołem Rosji. Mecz odbędzie się w niedzielę o godz. 16.
.
Kastamonu Belediyesi GSK – MKS Perła Lublin 20:20 (10:9)
Kastamonu: Durdu – Kurtović 5, Zulic 5, Ikhneva 3, Aydin 3, Türkoglu 2, Lubianaia 1, Coskun 1, Vitkova, Yilmaz, Eriksson, Sarikaya, Kovarova, Tuzsuz. Kary: 4 min. Trener: Helle Thomsen.
MKS Perła: Razum, Gawlik – Gęga 6, Nosek 4, Anastacio 2, Balsam 2, Nocuń 2, Rosiak 2, Malović 1, Tatar 1, Vinyukova, Szarawaga, Więckowska, Gadzina, Olek. Kary: 16 min. Trener: Kim Rasmussen.
Sędziowały: Olena Pobedrina, Marina Duplii (Ukraina).