Władze polskiej kobiecej koszykówki chcą, aby w przyszłym sezonie w ekstraklasie wystąpiło 12 zespołów. Nie wiadomo jednak, czy ten plan uda się zrealizować. Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin nie jest na razie zagrożona – w przyszłym tygodniu klub przekaże pierwsze informacje na temat nowego składu
Jest bardzo prawdopodobne, że w nadchodzącym sezonie na parkietach Energa Basket Ligi Kobiet nie zobaczymy Ślęzy Wrocław. Już na początku kwietnia pojawiła się informacja, że mistrz Polski z 2017 roku zmaga się z dużymi problemami finansowymi.
- Na 99 proc. nie zobaczymy Ślęzy w Energa Basket Lidze Kobiet, chyba że coś się nagle zmieni – mówi nam Łukasz Skaliński, generalny menadżer EBLK. – Prawdopodobnie zespół będzie chciał występować w 1. lidze – uzupełnia.
Jak dodaje, do Polskiego Związku Koszykówki nie dotarły na razie żadne oficjalne informacje na temat sytuacji w pozostałych klubach. W przypadku wycofania się jedynie Ślęzy z rozgrywek, w stawce pozostanie 11 drużyn. Wtedy PZKosz usiądzie do rozmów z tymi pierwszoligowcami, którzy mogą skorzystać z „dzikiej karty”. Przypomnijmy, że w przedwcześnie zakończonym sezonie nie przewidziano spadków.
Prawo do gry w EBLK mają dwa zespoły: MKS Pruszków i CTL Zagłębie Sosnowiec. Oba były najwyżej sklasyfikowane, odpowiednio na 1. i 2. miejscu, w skróconym sezonie na zapleczu krajowej elity. Pozostałe ekipy z 1. ligi, gdyby nie było innych chętnych, będą musiały zapłacić za „dziką kartę” 40 lub 60 tys. zł (w zależności od miejsca w końcowej klasyfikacji).
Póki co, nie jest ustalony żaden, nawet ramowy, harmonogram rozgrywek. PZKosz musi czekać aż swoje terminarze opublikują FIBA i WNBA. Ważny jest także kalendarz reprezentacyjny.
Na pytanie, czy EBLK przewiduje opóźnienie rozpoczęcia rozgrywek, Łukasz Skaliński odpowiada, że brane pod uwagę są różne warianty. – Przed wybuchem pandemii pojawił się pomysł, aby zacząć sezon wcześniej, we wrześniu. Nie został on jednak nawet przedyskutowany, bo w marcu nie doszło do spotkania klubów – tłumaczy menadżer kobiecej ekstraklasy.
Prezes AZS UMCS Lublin, Rafał Walczyk, zapewnił nas, że obecnie nie ma zagrożenia, że „Pszczółki” wycofają się z EBLK. Jak mówi, klub czeka na otwarty konkurs ofert ze strony miasta na wsparcie dla drużyn występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej w przyszłym sezonie. Otrzymał również zapewnienia, że kluczowi partnerzy będą dalej wspierać koszykarki.
– Mogę powiedzieć, że w przyszłym tygodniu będziemy podawać pierwsze informacje dotyczące drużyny – o tym, kto zostaje, o transferach. Nie ukrywam, że priorytetem są dla nas polskie zawodniczki i je ogłosimy w pierwszej kolejności, następnie podamy nazwiska zawodniczek zagranicznych – wyjaśnia Rafał Walczyk.
Z naszych informacji wynika, że w zespole mogą pojawić się młode lubelskie koszykarki. Na rynku trwa teraz walka o krajowe zawodniczki.