Wraca spór wokół budowy spopielarni zwłok, w pobliżu byłego obozu koncentracyjnego na Majdanku. Inwestor, firma Styks zapewnia, że budynek nie będzie widoczny dla odwiedzających miejsce kaźni. Ale przeciwnicy jego budowy ostrzegają: Może to zaszkodzić wizerunkowi Lublina.
Urzędnicy nie zgodzili się na budowę, ale inwestor się odwołał. W końcu sprawa trafiła do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które miało ustanowić strefę ochronną wokół muzeum. Na ten czas postępowanie w lubelskim Ratuszu zawieszono.
– Teraz strefa już jest, więc musieliśmy wznowić postępowanie w sprawie określenia warunków zabudowy – mówi Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik lubelskiego Ratusza. – Pas ochronny obejmuje obszar do 100 m od granic dawnego obozu. W jego obrębie nie można prowadzić żadnej działalności gospodarczej.
Spopielarnia ma stanąć na tyłach siedziby Styksu. Znajdzie się więc w odległości kilkuset metrów od muzeum. Urzędnicy przyznają, że w tej sytuacji trudno znaleźć jednoznaczny przepis, który zabraniałby budowy.
– Niemniej jednak, krematorium to symbol eksterminacji więźniów – zaznacza Agnieszka Kowalczyk, rzecznik Muzeum na Majdanku. – Proponowana lokalizacja budzi poważne obiekcje. Może też zaszkodzić wizerunkowi Lublina. Za granicą Majdanek nie jest bowiem kojarzony z dzielnicą miasta, ale z miejscem kaźni.
Przedstawiciele Styksu zapewniają o swoim szacunku dla pomordowanych. Ripostują jednak, że obszar pamięci o ofiarach zagłady kończy się na strefie ochronnej.
– Rozstrzygnął to sam ustawodawca właśnie po to, by uciąć dyskusje o moralności i wrażliwości – mówi Henryk Jakóbczak, prezes Styksu. – Miejsce przyszłej spopielarni leży poza terenem ochronnym. A sam budynek nie będzie nawet widoczny dla odwiedzających muzeum.
Styks przekonuje również, że kremacja i staje się coraz popularniejszą formą pochówku. Budowa spopielarni jest więc koniecznością. Jednocześnie, poza okolicą cmentarza na Majdanku, nie ma innej, odpowiedniej lokalizacji.